W 1974 roku, gdy kończyłem ostatnią klas szkoły podstawowej i
zastanawiałem się, do jakiego liceum skierować swe kroki, w Grecji
niekwestionowane zwycięstwo w Konkursie Piosenki Eurowizji odniosła
szwedzka grupa Abba, rozpoczynając swój trwający wiele lat prymat
w gatunku popularnej muzyki rozrywkowej. Wówczas nie miałem o tym
pojęcia, zarówno ze względu na fakt, że Polska należała do
strefy Interwizji (organizacji nadawców krajów podległych
Moskwie), jak i z racji zainteresowań skupionych na innych gatunkach
muzyki. Niemniej już wkrótce piosenki Abby opanowały wszystkie
stacje nadawcze radia i telewizji Europy na wschód i zachód od
żelasnej kurtyny.
Nie przepadałem za, tak mi się wówczas wydawało, zbyt
przesłodzonymi i melodyjnymi piosenkami Abby, ale dziś, gdy po
dokładnie czterdziestu latach dowiedziałem się, iż eurowizyjny
konkurs wygrała kobieta z brodą (czy też dokładniej mówiąc,
mężczyzna z brodą ubrany w sukienkę), po raz pierwszy zatęskniłem
za dawnymi czasami. Nie dlatego, że w Polsce panowała wtedy „złota”
era Gierka, ale dlatego że Europa Zachodnia, za którą tak
tęskniliśmy, tym właśnie werdyktem rozczarowała mnie chyba już
ostatecznie i nieodwołalnie. Polityczno-kulturalny salon Zachodu (bo
nie słuchacze) tym wyborem ostatecznie potwierdził schyłek epoki,
w której szanowano te wartości, które pozwoliły cywilizacji
Zachodu wyprzedzić inne części świata w rozwoju cywilizacyjnym.
By odeprzeć mogące się pojawić zarzuty wyjaśnię, że jest mi
zupełnie obojętne w co się ludzie ubierają. Damskie przebranie
eurowizyjnego pana z brodą robią na mnie mniejsze wrażenie, niż w
XIX stuleci robiły na jej współczesnych męskie odzienia George
Sand i palone przez nią cygara. Georg Sand, pomimo swego
prowokacyjnego męskiego pseudonimu (nazywała się naprawdę
Amantine Dupin) i ostentacyjnie męskiego wizerunku, była i chciała
pozostała kobietą, o czym mógłby najlepiej zaświadczyć Fryderyk
Chopin. Jej zachowanie było wynikiem pragnienia zwrócenia uwagi na
dyskryminację kobiety przez ówczesne prawo i konwenanse. Mężczyźni
ani wówczas, ani tym bardziej obecnie, nie mają jednak powodu do
narzekania na dyskryminację, więc przebieranie się w sukienkę
jest zupełnie dla mnie niezrozumiałe i dla mnie, i jak przypuszczam
dla większości Europejczyków, w tym również słuchaczy Konkursu
Eurowizji.
Można oczywiście tłumaczyć werdykt jury troską o
równouprawnienie osób o odmiennych orientacjach, ale jaki to ma
związek z piosenką, która na festiwalach Eurowizji powinna być
oceniana? Publiczność miałaby, gdyby pozwolono jej decydować,
zupełnie inne zdanie co do wartości artystycznej tego występu i
bez wątpienia kto inny zostałby zwycięzcą.
Żyjemy w epoce dyktatu pseudo-poprawności politycznej, która
zwiastuje schyłek dominacji Zachodu. Jego elity już nie chcą przeć
naprzód i zwyciężać, straciły wigor i ducha rywalizacji. Tak
samo rzecz się miała u schyłku łacińskiego Cesarstwa Rzymskiego,
tak umierało Bizancjum. Dobrobyt, wygoda i rozkosze ciała
ważniejsze był od dobra kraju, a honor i cnoty obywatelskie traciły
na wartości. Cesarstwo łacińskie legło w gruzach pod naporem
energicznych i szukających nowych wyzwań barbarzyńców, opływające
w bogactwa i zbiurokratyzowane Bizancjum uległo Turkom, którzy
gotowi byli oddać życie w imię idei, nie ważne czy dobrej, czy
nie. Elity tamtych imperiów głównie interesował czubek własnego
nosa, lenistwo i święty spokój. Tak właśnie dzisiaj zachowują
się europejskie elity – libertynizm ważniejszy jest od cnoty,
wygoda od honoru, święty spokój od rywalizacji. Przepełnione
samozadowoleniem europejskie elity Zachodu lubią pouczać innych,
ale w oparach drogich perfum nie czują, że ich świat dobrobytu już
zaczyna gnić.
Na Wschodzie czają się już czekając na dogodny moment współcześni
„barbarzyńcy”, narody gotowe na poświęcenie dla osiągnięcia
czegoś więcej, niż miały dotąd w posiadaniu, gotowe podjąć
nowe wyzwania i zwyciężyć w wyścigu technologii, wydajności,
kultury. Europie pilnie przyglądają się Chiny i inne kraje
Dalekiej Azji. I nie czynią tego bezczynnie. Przez kilka ostaniach
dziesiątków lat tamte narody uczyły się pilnie i są gotowe do
ekspansji, która, poniekąd, już się zaczęła, choć na razie do
Europy i Afryki wyruszyła tylko ich forpoczta. Prawdzie najazd
dopiero nastąpi i nie będzie wyglądał jak średniowieczne najazdy
Hunów czy Osmanów. Dziś prawdziwe zwycięstwo odnosi się bez
kawalerii i zastępów piechoty, kapitał i praca sieją większe
spustoszenie. Do Europy ruszą azjatyckie pieniądze, a za nimi
znakomicie wykształceni na zachodnich uczelniach i przeszkoleni
przez zachodnich specjalistów menadżerowie i ich podwładni. A
pracownicy azjatyckich korporacji gotowi są tyrać bez wytchnienia
za znacznie mniejsze pieniądze od tych, które otrzymują robotnicy
na Zachodzie.
Europa będzie bezbronna, bo już robi wszystko, by ułatwić Azji
wygraną. Już niedługo zabraknie młodych Europejczyków (bo
rodzina nie stanowi już największej wartości), a ktoś na
emerytury starzejących się pokoleń będzie musiał zapracować.
Tęsknię za czasami Abby, bo wtedy jeszcze na Zachodzie oceniano
piosenkę, a nie wygląd wykonawcy; bo wówczas ceniono rodzinę,
chroniono dzieci przed deprawacją, szanowano wysiłek, chwalono
przedsiębiorczość, zachwalano gotowość do wyrzeczeń, zachęcano
do ryzyka, a za swoje czyny ponoszono konsekwencje.
Czterdzieści lat temu grupa Abba zdobyła pierwsze miejsce w
konkursie Eurowizji piosenką, nomen omen, Waterloo. Śpiewali:
Waterloo – zostałem pokonany, wy wygraliście wojnę.