Chciałem coś pozytywnie, przynajmniej
we wspomnieniach, napisać o Facebooku, ale już nie potrafię. Porzucam FB i
wszelkie inne portale społecznościowe o charakterze niesprecyzowanym
tematycznie, bo w ostatnich latach przestały być społecznościowe, a zamieniły w
polityczne. Kiedyś pozawalały odnaleźć się ludziom, którzy rozjechali się w
różne strony świata, teraz zaczęły ich dzielić według politycznych sympatii, a
tych niezaangażowanych emocjonalnie w politykę, do których sam się zaliczam, po prostu odstręczają.
Ja mam dość i mam wrażenie, że
nie jestem jedyny. Naprawdę rzadko udaje mi się od jakiegoś czasu trafić na
posty znajomych związane z codziennymi wydarzeniami, zainteresowaniami
pozapolitycznymi, podróżami, rodziną, hobby. Z przerażeniem przyglądam się
zrywanym przyjaźniom, nienawistnym słowom, ostrym komentarzom. Nikt już nie
słucha argumentów, tylko z góry odrzuca i wykpiwa wszystko, co powiedzą przeciwnicy.
Prawda przestała się liczyć, liczy się tylko przynależność, trzeba być za bądź przeciw, bo jak się nie jest za, to i tak jest się przeciw.
Nie pasuję do tego świat, wolę
własny. Przez dziesięciolecia żyłem bez Facebooka, nie przychodzi mi zatem z
trudem się z nimi żegnać. Zresztą to rozstanie nie jest gwałtowne, nie zamknę
ostentacyjnie profilu na FB, bo takie gesty nie są w moim stylu. Coraz rzadziej
zaglądałem tam zresztą ostatnio, a te przerwy się wydłużały. Nie obrażam się
też ani na media, ani na znajomych, po prostu to nie moje klimaty.
Myślę, że otwarte, egalitarne portale, po początkowym okresie euforycznych powrotów do starych znajomości, uprzytomniły
teraz wszystkim, że każdy jest inny i bardzo się różnimy. Wspólna klasa czy
studia nie sprawiają, że myślimy tak samo i mamy podobne poglądy na wszystko i
podobne gusta. Aby być ze sobą, cieszyć się swoim towarzystwem, trzeba dzielić zainteresowania. Egalitaryzm jest fikcją co jakiś czas narzucaną przez kolejne
ideologie, ale sądziłem, że nie musi to oznaczać ostentacyjnej manifestacji
rozumianej jako jedyna słuszna prawda. Dlatego się wypisuję, pozostawiając
Facebook współczesnym sankiulotom i żyrondystom,
niech tam zmagają się ze sobą, gdy ja będę zmagał się z codziennymi problemami
niezależnie od tego, kto jest u władzy. I spotykał się w realu z ludźmi, których
łączy ze mną coś więcej, niż tylko polityczny transparent rozpostarty nad
głowami. Bo życie pokazuje, że istnieją sprawy ważniejsze od polityki, choć
niektórym trudno w to uwierzyć.