poniedziałek, 9 maja 2022

Reflaeksja codzienna, nieco smutna

 Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale brakuje czasu na pisanie. Wydawało mi się niegdyś, że im człowiek starszy, tym więcej czasu i mniej problemów - u mnie się nie sprawdza, problemy wciąż nowe, a czasu jak zawsze mało. Czuję się jak szachista, który ma do wykonania znacznie więcej ruchów, niż niż przewidziany na nie czas. Niedoczas, tak to się nazywa, a ja kontynuuję tę grę od... naprawdę wielu wielu lat. Nie tylko ja, tylko nie zawsze ktoś zdaje sobie z tego sprawę.

Dla mnie to stresujące doświadczenie, budzę się i układam plan, co powinienem zrobić, by nadrobić przyszłość. A potem wstaję i natłok codzienności mnie przytłacza. Nie tylko chodzi o rzeczy do zrobienia, takie zwykłe, fizyczne, jak rozmowa czy spotkanie, bo znaczną część dnia zajmują dolegliwe obecnie zmagania z Internetem, typu nowa poczta, nowe fan page, nowa strona... Miało to ułatwiać życie, ale niekiedy utrudnia.

Założyliśmy komitet społeczny pod nazwą Komitet Solidarności Gdańsk - Ukraina. Leszek Biernacki wpadł na pomysł, by pozapraszać do niego ludzi, którzy przyczynili się do zmian w Sierpniu 1980 roku. Ale w gruncie rzeczy, póki nie wymienimy się medialnymi kontaktami, nic nas nie będzie łączyć. Łatwo jest to zrobić, gdy się rozmawia twarzą w twarz z jedną osobą, ale gdy na spotkanie przychodzi osób dziesięć, spośród których znasz dwie, a rozpoznajesz kolejne trzy, trudni jest to powiązać, zwłaszcza że niektórzy oznajmili, że jesteś koordynatorem.

Ale przyjmijmy, że pokonując te braki wcześniejszych osobistych relacji, rozmawia się z kimś na takim spotkaniu, kto ma niezwykłe i niepodważalne zasługi, z kim ma si e podjąć wspólne działanie, a jak to zrobić, by było korzystnie i lepiej? Nie dla mnie, tylko dla sprawy?

I teraz staję przed kamerami, by, obok Jurka Borowczaka, Zbigniewa Lisa i kilku jeszcze znaczących w latach  dawnych nazwisk i zastanawiam się, gdzie ja jestem?

Teksty bez tytułu, refleksje, to zapewne nie ma znaczenia dla nikogo, zapisuję je dla siebie.

wtorek, 22 marca 2022

Pamiętam takie wydawane przed nastaniem niepodległości książki, na marnym papierze i z kiepskimi okładkami, z których dowiadywałem się prawdy o historii Polski. Pamiętam z nich dwie tezy o modelu przyszłego państwa polskiego, jedną proponowaną przez Romana Dmowskiego - Polskę narodowościowo jednolitą, w której "obcy", by móc w niej pozostać musieli być spolszczeni i wyrzec się swych korzeni; drugą Piłsudskiego, w którego koncepcji w granicach Polski znaleźć się mogły osoby o innym narodowościowo pochodzeniu, a co ważniejsze, których aspiracje do własnej państwowości należało wspierać i pomóc im w stworzeniu własnych niepodległych państw, które miały być buforem chroniącym Polskę od nieprzewidywalnej Rosji, bez względu na to, czy będzie biała czy czerwona.

Piłsudski traktował te państwa instrumentalnie, nie czuł sympatii ani do Ukraińców, ani do Litwinów, Białorusinów (choć Białoruś traktowano wtedy jak część Litwy), ani do żadnych innych nacji, jedyne co czuł, to nienawiść do Rosji, bez względu na jej ustrój. Państwa ościenne miały służyć jako bufor, załatwić czas na pozbieranie się Polski do wojny.

Wbrew dziwnej i niezrozumiałej dla mnie sympatii Polaków do Józefa Piłsudskiego, który był raczej postacią bardziej przerażającą niż sympatyczną (uzasadnienie moje opinii nie jest w tym kontekście konieczne, ale kiedyś do tergo wrócę)nie lubił on nikogo, poza kilkoma osobami z najbliższego otoczenia, ale na pewno już nie zamieszkujących dawne polsko-litewskie obszary I Rzeczpospolitej narody. Łaskawie proponował im własne państwo, pod warunkiem, że granice ich sam wykreślił, a ich rządy sobie podporządkował. Gdy Litwa nie chciała się podporządkować, wysłał generała Żeligowskiego, by zajął Wilno i okolice, gdy nie chciała się podporządkować Ukraina, oddał ją w ręce bolszewików bez najmniejszych skrupułów.

Choć źle, bo po megalomańsku, zabrał się do wprowadzenia swoich porządków (był w gruncie rzeczy nikim więcej, niż dyktatorem), co do jednej sprawy się nie mylił, państwa między granicami Polski i Rosji, mogły być i wówczas, a dzisiaj są, prawdziwym pierwszym szańcem granic Polski, a dzisiaj także Zjednoczonej (choćby tylko z nazwy) Europy.

Ukraina już dzisiaj zapewniła światu więcej czasu, niż polska we wrześniu 1939 roku. Lekceważona przez Zachód i Rosję Ukraina obnażyła słabość Rosji, choć w jej potęgę wierzyły i jej się obawiały dotąd Niemcy i Francja, a zapewne też Ameryka. Rosyjska machina wojenna utknęła pod Kijowem, Mariupolem czy Charkowem, armie Putina tracą sprzęt i ludzi, żołnierze dezerterują i odmawiają wykonywania rozkazów, a Europa i Ameryka stoją w miejscu i wydają odezwy, jak kiedyś alianci po ataku Hitlera na Polskę. To najlepsza możliwość od czasów końca II wojny światowej, by obalić Rosję, białą, czarowną czy Putinowską. To jest największy dramat, lepiej robić niewiele lub nic, niż wykorzystać nadarzającą się, a przy tym naprawdę zgodną z wszystkimi zasadami współczucia i ochrony ludności cywilnej, okazję. Czemu tak się dzieje? Z prostego powodu, świat boi się zainterweniować, by nie doznać uszczerbku, ich Marioupol, Charków czy Kijów nadal stoją. A Putin ma guzik do wyrzutni rakiet z bronią jądrową. Tylko zamiast zapobiec możliwości ich użycia "bohaterski świat czeka, jak zawsze, że ktoś za nich to załatwi, będzie ów świta praworządny i demokratyczny wspierał Ukrainę aż do ostatniej kropli krwi... ukraińskich żołnierzy.

Mnie to po prostu mierzi i tyle.

wtorek, 15 marca 2022

 Zaświeciło słońce i nieco wzrosła temperatura, a już zaroiło się pod naszym balkonem.W krzewach i naszym karmniku nieustanny ruch. Wróble i mazurki i para sikorek bogatek gościła się u nas przez całą zimę, ale nie w takiej liczbie jak obecnie, zwłaszcza sikorek przybyło całe stado. Wszystko ruchliwe i radosne. Cieszę nimi oczy z równą skwapliwością, jak promiennym wiosennym słońce, bo tę czuć już w powietrzu i widać na krzewach, które nieśmiało jeszcze, ale już zazielenione wypuszczając pączki, a na drzewie w ogrodzie naprzeciw mojego biura zażółciły się mirabelkowe kwiaty.

Zazwyczaj z zadowoleniem kłaniałbym się wiośnie, bo to wyczekiwana nie tylko przeze mnie pora zwiastująca i bezmiar świeżej zieleni i coraz gorętsze promienie słońca, ale w tym roku tę radość przykrył ponury cień wojny w Ukrainie, która już dwudziesty dzień stawia opór Rosji. I nadal zastanawiam się, jak to możliwe, że Zachód, a po części także część elit dawnych demoludów, i nie mam tu na myśli wyłącznie Viktora Orbana, dała się na tyle uśpić Putinowi, że nawet po roku 2014, nawet w obliczu ostrzeżeń prezydenta Josepha Bidena, do samego końca nikt nie potrafił uwierzyć, że Putin naprawdę może zaatakować Ukrainę.

W pierwszym tegorocznym numerze dwumiesięcznika "Nowa Europa Wschodnia" Klaus Bachmann, niemiecki dziennikarz, na tyle mocno związany z Polską, że Bronisław Komorowski nadał mu tytuł profesorski (Bachmann obronił doktorat na Uniwersytecie Warszawskim a habilitował na Wrocławskim), na pytanie dziennikarza o możliwość zaatakowania Ukrainy przez Rosję odpowiedział "Myślę, że Rosja tego nie zrobi, cho c nie mam dobrych argumentów, żeby uzasadnić". To znamienne, bo mnie tylko on, nikt nie miał argumentów, a jednak od lat wierzono, że  Rosja nie będzie agresorem. Jak niegdyś Hitlerowi pozwalano, by Putin zagarniał prowincje kolejnych uznanych przez świat Zachodu państw (w Europie po części okupowane są od lat przez Rosję także Mołdawia i Gruzja), racjonalizując jego postępowanie na wszelkie możliwe sposoby, nawet odebranie Ukrainie Krymu i Donbasu zakończyło się tylko symbolicznymi sankcjami, o których, we wspomnianym wywiadzie, profesor Bachmann powiedział: "...pamiętam dyskusję o sankcjach z moim kolegą z Moskwy, który jest dość bliski Kremlowi. Na pytanie, o to, czy sankcje ich bolą, odpowiedział, że w zasadzie nie bolą, ale są nieprzyjemne, bo to znaczy, że Rosja nie jest równorzędnym partnerem dla Niemiec i Stanów Zjednoczonych". Polecam ten numer styczniowo-lutowy, bo zamroził on Zachód i Wschód w ostatniej chwili jego przedwojennego status quo, które już nie powróci nigdy. Wystarczył kilka dni, by zmienił się układ sojuszów, geopolityka i wizja przyszłości świata.

środa, 9 marca 2022

 Minął trzynasty dzień oporu Ukrainy, są niezwykle dzielni, aż trudno w to uwierzyć, że są w stanie tak długo stawiać opór rosyjskim wojskom, które czynią wszystko, czego zakazuje konwencja genewska. Szaleństwo trwa, a ja przytłoczony jest faktem, że niewiele na to mogę poradzić. I chyba to jest najgorsze, bezradność.

Gdy Jelcyn zatankował Ukrainę, byłem w trakcie lektury książki Juwala Harari "Sapiens, od zwierz at do bogów". Nie podzielam jego opinii w wielu tezach, ale, pomijając, że jego książki zmuszają do myślenia, znaleźć można u niego wypowiedzi, którym trudno zaprzeczyć, bo choć nie są odkrywcze, są niepodważalne. ot cho cny: "Każdy naród ma prawo do samostanowienia i dlatego na świcie powinno by c tyle niepodległych państw, ile jest narodów". Problem w tym, że Harari sam nie wierzy w takie stwierdzenia i przekonany jest, że to imperia pchają  świat do przodu. CO teraz napisze o inwazji Putina na Ukrainę. czy aby nie [poprze jego działań?

Ni wierzę żadnym woszczom, wieszczącym, że odkryli mądrość wszechświata, czytam, by poznać, ale już sam nie wiem, czy to nie stracony czas. Jakie z te rozważania są płytkie i jakże szybko kładzie im kres rzeczywistość! Ot choćby jego twierdzenie z 2011 roku: "Zdarzały się okresy względnego pokoju, na przykład w w Europie w latach 1871 - 1914, lecz zawsze kończyły się tragicznie. Tym razem jednak jest inaczej. Prawdziwy pokój nie jest tylko brakiem wojny. Prawdziwy pokój to niskie prawdopodobieństwo wystąpienia wojny".

Nie chce mi się kontynuować cytowania kolejnego wieszcza, którego przepowiednie się nie sprawdzają. \prawda jest taka, że świat i wydarzenia są nieprzewidywalne i zawsze trzeba oczekiwać najgorszego, nawet gdy trwa to wile dziesięcioleci.

Mam inny problem, problem z wyborem. Czuję, że nie dokończyliśmy naszej kontrrewolucji zapoczątkowanej w 1980 roku i trochę mi wstyd, że nie pomyśleliśmy też o Rosji. Zaspokoiło nas to, że kraje podległe Moskwie odzyskały niepodległość, ale nie pomyśleliśmy o tym, by przez tych trzydzieści lat nie spróbować porozumieć się z Rosjanami, tym, którzy chadzają ulicami i pracują każdego dnia poza systemem. Nie chodzi o indoktrynację e, tylko o rozmowę, empatię, tłumaczenie i przyjaźń.

Rosjanie, część Rosjan, nieliczna bardzo wtedy, wymyśliła "samizdat" na długo przed tym, gdy w Polsce pojawiać się zaczęły nielegalne wydawnictwa. Alt to inna historia, na razie trzeba się skupić na Ukrainie, broni prawa do wolności w bardzo trudnym położeniu geopolitycznym. Chwała Ukrainie!

sobota, 5 marca 2022

 Mija dziewiąty dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a ja nadal mam wrażenie, że to wszystko zły sen i po części tak żyję, nie mogę się skupić na pracy, nie mogę się skupić na życiu i zastanawiam si e, co robić, poza tą drobną pomocą, którą świadczymy, po części po to, by zaspokajać sumienie. Każdego dnia się budzę i zastanawiam się, czy to naprawdę możliwe?

Cały mój, cały nasz świat, runął 24 lutego 2022 roku, a cała ludzkość zapamięta tę datę. Stało się coś dotąd niewyobrażalnego, bo wydawało się wszystkim, że pozostaje już tylko korzystać z życia, konsumować i nie przejmować się nikim i niczym, bo potwory przestały istnieć. Wszak taki świat ogłosił Francis Fukuyama w swoim "Końcu historii", który rozbawił mnie niezwykle swoją wizją świata, który w zasadzie już nic nie musi już robić, bo osiągnął szczyt rozwoju, tym samym nic już nie trzeba czynić, tylko czerpać z osiągniętego dobrobytu. W tej czarującej wizji, wszyscy byli tak przesiąknięci demokracją i liberalizmem, że stali się dobrzy bezkreśnie i niczego nie należy się obawiać. Upraszam, ale takimi uproszczeniami myśleli  światowi przywódcy, a książkę Fukuyamy obwołano intelektualnym objawieniem XXI wieku.

Nie jest to miejsce na opowiadanie o konwersji autora z amerykańskiego neokonserwatysty na liberała (według amerykańskich kryteriów), ale jak inni politycy, którzy wierzyli w jego futurystyczne wizje , wszyscy przywódcy światowi, poza nic nieznaczącymi wyjątkami, są dobrzy, w tym Putin. Jacques Chirac nazwał go dziejowym przywódcą Rosji i w podziękowaniu odznaczył Legią Honorową, królowa Elżbieta II udzieliła mu audiencji, choć nie czyniła tego żadna z osób dzierżących koronę od czasów carskich wobec żadnego z sowieckich czy rosyjski przywódców. Barack Obama przyjmował go chętniej, a jeszcze chętniej spełniał jego życzenia. Gerhard Schroeder porzucił kanclerski urząd, by stać si9 e jego pracownikiem i orędownikiem, a Angela Merkel przez kolejne kadencje wspierała budowę North Stream jeden i dwa, przyczyniając się do uzależniania Europy od rosyjskich dostaw gazu. Klub siedmiu najbogatszych państw świata zapraszał Putina na swe posiedzenia. Nikt nie słuchał ostrzeżeń, które raz w czas padały z ust myślących trzeźwiej polityków, ale któż by ich słuchał!

Sytuację zmieniła nieco pierwsza agresja Rosji na Ukrainę z 2014 roku, nie wypadało ju z zapraszać Putina na obiadki. Ale kontynuowano pakty z diabłem. Orban czy Merkel są tego przykładem, ale nie tylko oni. W gruncie rzeczy, pozornie się dystansując, elita polityczna europejskiego Zachodu, jak w latach pierwszych terytorialnych ustępstw wobec Hitlera, uzna la,  ze to cena niewielka za pokój, ropę i gaz.

Minęła północ, Ukraina broni się nadal, setki tysięcy kobiet, dzieci i starców uciekają z własnego kraju, większość z nich do Polski. Dokończę przy okazji, teraz sprawdzę, jakie są ostanie wieści.

wtorek, 1 marca 2022

 Tę datę na wznowienie pisania ustaliłem sobie mniej więcej miesiąc temu, ale nigdy bym nie przypuszczał, że będzie miało to miejsce w aż tak przerażających dniach. Zastanawiałem się nawet dzisiaj, czy to aby na pewno dobra pora, ale uznałem, że nawet najrzadziej czytany blog, na którym wypowiada się jednoznacznie na temat Putina. Jest to jedyny człowiek, choć człowiekiem nazwać go można tylko ze względu na wygląd zewnętrzny, no, może nie licząc Łukaszenki, o którym będę pisał używając jedynie nazwiska, bo nie przysługują mu już żadne ludzkie prawa, poza ewentualnym sądem za zbrodnie, których się dopuszczał i dopuszcza.

 Żyłem dotąd w przekonaniu, że będziemy pierwszym pokoleniem Polaków urodzonych po drugiej wojnie światowej, którzy nie nie doświadczą wojny w najbliższym swoim sąsiedztwie. Oderwanie się od Związku Sowieckiego odbyły się niemal bezkrwawo, nie licząc Rumunii i Bałkanów, które są od Polski odległe, odbyło się bez większych perturbacji przy zaskoczeniu dla nas i całego świata. Potem wolna Europa zdawała się już bezpieczna. Sprzyjał jej Borys Jelcyn, przywódca narodu rosyjskiego, który uchronił świat przed przywróceniem komunizmu obalając pucz Janajewa w 1991 roku. Niestety jego słabości zmusiły go do przekazania władzy urzędnikowi KGB o szczurzej twarzy, który w zamian za zapomnienie przewin prezydenta Rosji, przejął jego funkcję.

Jeszcze wtedy Zachód nie zrozumiał, kim jest Putin, przyjął za dobrą monetę jego pozorną kulturę i człowieczeństwo. Fetowano go do tego stopnia, że otrzymał najwyższe francuskie odznaczenie, czyli Legię Honorową, od Valéry'ego Giscarda d’Estaing, a królowa Elżbieta II, przyjęła go jako przywódcę Rosji na audiencji, po raz pierwszy od czasów carskiej Rosji. Potem klub najbogatszych państw świata przyjmował go podczas spotkań. Europa własną piersią karmiła żmiję, nawet gdy zajęła Krym i i Część donieckiego zagłębia, jedynie wyproszono ją z salonów, choć już wcześniej okupowała część terytoriów Gruzji i Mołdawii.

Zmieniło się, niemal wszystko, od chwili gdy Putin rozpoczął wojnę, trudno mi się skoncentrować na pracy. Nie tylko mi. Nasze życie w biurze upływa na zbieraniu i rozsyłaniu potrzebnych rzecz uchodźcom, a   przy tym opukujemy się trzema rodzinami bezpośrednio. Jedna, to czteropalnikowa kobieca, którą przyjęli znajomi w Szemudzie, Babcia lat 80, córka 50, wnuczka 20 i prawnuk 1 rok.

Kolejna, to kobieta z dwójką chłopców w wieku 15 lat i 9 lat. Na kolejną oczekujemy, na razie jest na granicy, dotrze zapewne za kilka dni.

Reszta z moich i naszych dział w kolejnych wpisach. Gdyby ktoś jednak chciał się włączyć w nasze działania, zapraszam do kontaktu na biuro@toucan-systems.pl lub kontak porzez www.toucan-systems.pl

sobota, 22 września 2018

Niesmaczne dowcipy i sponsor disco polo


Piątek, 21 września 2018 r., Sopot

Gorąco, podobno to ostatni taki dzień tego roku, ale przecież to ostatnie dni lata.
Oglądałem kilka dni temu program „Roast of Bruce Willis”, trafiłem, a że lubię tego aktora, który zapewniał dobrą rozrywkę nie starając się aspirować do roli oscarowej gwiazdy, zacząłem oglądać. Tytuł zapowiadał gorący i bezkompromisowy wywiad, ale to, co dostałem, po prostu cofnęło mnie od ekrany – niesmaczne, wulgarne, prymitywne. Ale co ciekawe, liczna publiczność zdawała się doskonale bawić. Nie pasuję do tego świata, ale tak właśnie go postrzegam i taki jest. Przecież nie tak znowu dawno, na słynnych taśmach z restauracji „Sowa i przyjaciele” mieliśmy okazję wysłuchać, jakim językiem „elita” tego kraju posługuje się w rozmowach między sobą.
Zresztą TVP za rządów Jacka Kurskiego też sprowadza się do poziomu ulicy, przykładem popularyzowanie disco polo, nazywanej teraz eufemistycznie „muzyką taneczną”. Bez najmniejszej wątpliwości obecny prezes TVP stał się głównym sponsorem tego gatunku muzyki. Ale przynajmniej nie towarzyszą temu przekleństwa, co chyba jest jedyną zaletą takich imprez masowych.