wtorek, 20 grudnia 2016

To nie nieśmiałość tylko introwersja

 Lubicie samotność? Czujecie się lepiej w domu niż na głośnej imprezie? Odczuwacie wewnętrzny opór kiedy macie zatelefonować do nieznanej sobie osoby? Denerwujecie się wyjątkowo przed publicznym wystąpieniem? A mimo wszystko przełamujecie się i brniecie przed siebie przebojowo i z uśmiechem na twarzy? I dziwicie się, jak to możliwe? Jeśli tak, to być może w książce „Ciszej proszę...” znajdziecie odpowiedź, dlaczego tak się dzieje. Być może należycie do tych 30-35 procent ludzi, którzy są introwertykami, ale jeszcze sobie tego nie uświadomili?
Mnie ta książka pomogła zrozumieć znacznie więcej, niż się spodziewałem. Tak bardzo od dzieciństwa starałem się ukryć swoją odmienność, że sam przed sobą się nie przyznawałem.
Żyjemy w świecie zdominowanym przez kult ekstrawertyka, głośnego, przebojowego, który z łatwością nawiązuje nowe kontakty i doskonale odnajduje się w każdym towarzystwie.
Ciszej proszę, 2012

„Zewsząd słyszymy, że aby odnieść sukces, trzeba być pewnym siebie i przebojowym, żeby być szczęśliwym, trzeba być towarzyskim i łatwo nawiązywać nowych znajomości”. Takich też ludzi starają się kształtować najbardziej prestiżowe szkoły biznesu. „Archetypowy ekstrawertyk woli działać niż się zastanawiać, podejmować ryzyko niż rozważać wszystkie za i przeciw, mieć pewność niż wątpliwości. Preferuje szybkie decyzje, nawet za cenę popełnienia błędu”.
Świat jest pełen takich ludzi, są wszędzie wokół nas. Wielu takich jak ja czuje się tym przytłoczonych i zastanawia się, czy istnieją inni introwertycy? A jeżeli tak, dlaczego tak trudno ich dostrzec? To proste, tak jak my nauczyli się maskować, wtopili się w tłum. Mamy ich wśród przyjaciół, znajomych, kolegów ze szkoły czy z pracy.
Świat wychowuje ekstrawertyków, ale tak naprawdę czci ich przeciwieństwo – do introwertyków należeli Newton, Einstein, Yeats, Chopin, Orwell, a należą Spielberg, Rowling i dziesiątki prezesów najbardziej znanych korporacji – wszyscy umiejętnie się maskujący, świadomie bądź nie.
Susan Cain napisała książkę, która wielu ludziom pozwoliła odkryć w sobie introwertyzm, zaakceptować to i zrozumieć własne życie. Doskonale udokumentowana praca, przenikliwa, ważna. Mnie pozwoliła siebie lepiej zrozumieć, a co ważniejsze, odetchnąć po uwolnieniu się od poczucia winy, że coś ze mną jest nie tak. Zrozumiałem też, że nie muszę tego ukrywać, bo w ciszy i spokoju też tkwi wielka moc. A ekstrawertycy, którzy tę książkę przeczytają, być może zrozumieją, że muszą nauczyć się słuchać tych mówiących nieco ciszej, bo dzięki temu mogą wiele zyskać.
Na tym mógłbym zakończyć, ale myślę, że warto dodać jeszcze jedno o książce Susan Cain. Jej lektura pomóc może nie tylko nam, introwertykom, ale także menadżerom. Cain obala wiele mitów na temat skutecznego zarządzania zespołem ludzi, wyzwalania ich inwencji i pracowitości. A lepiej zrozumieć, to lepiej korzystać z pracy zespołu z pożytkiem dla siebie i innych.