Przyszło nam żyć w czasach, w których dynamika przemian na każdym
niemal polu działalności człowieka uległa niespotykanemu w
dziejach przyspieszeniu. W ciągu ostatnich trzech dekad świat
zmienił się w niewyobrażalny dotąd sposób, a obecna
rzeczywistość w niczym nie przypomina tej, w jakiej mojemu
pokoleniu przyszło się urodzić i dorastać.
Po pierwsze – geopolityka. Od 1945 do 1990 roku istniały trzy
odrębne grupy cywilizacyjne: sowiecka dyktatura w Europie środkowej
i Wschodniej oraz części Azji; oddzielona od niej cywilizacja
Zachodu, do której zaliczały się rozwinięte kraje demokratyczne
Europy Zachodniej, Ameryki Północnej i kilka państw na innych
kontynentach; oraz tzw. Trzeci Świat Ameryki Południowej, Afryki i
Azji Wschodniej. Ten trwający wiele dziesiątków lat porządek
został całkowicie odmieniony w ciągu kilku zaledwie lat. Rozpadł
się nie tylko obszar wpływów Moskwy, ale podzieliło się też
samo sowieckie imperium. Dziś, co niegdyś wydawało się
nieprawdopodobne, niektórzy obywatele zachodnich demokracji azylu
zaczynają szukać w Rosji, ot choćby Gerard Depardieu czy Edward
Snowden. Chociaż każdy z nich uczynił to z odmiennych (nie
rozstrzygam czy słusznych) powodów, to jednak ich ucieczka z krajów
uznawanych dotąd za raj wolności i demokracji zmusza do refleksji i
zastanowienia się, czy dawny Zachód na pewno rozwija się we
właściwym kierunku.
Zmiany dotyczą też dawniej lekceważonych obszarów Azji, które
rzuciły wyzwanie Zachodowi i już wysunęły się na czoło
najbogatszych krajów świata. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie
światową gospodarkę bez udziału Chin, Indii, Tajwanu, Korei czy
Indonezji. Ich osiągnięcia, paradoksalnie, są wynikiem działań,
które są zupełnie odmienne od recepty na sukces przyświecającej
Zachodowi – nie wiążą się w federacyjne związki, nie szukają
centralizacji, nie podnoszą podatków, nie przeregulowują
gospodarki nadmiarem przepisów, a jednak dynamika ich rozwoju jest
przyczyną zazdrości dla potęg europejskich i amerykańskich.
Po drugie – technologia, która jeszcze bardziej niż geopolityka
odmieniła świat. Jeszcze nie tak znowu dawno, na obszarze Europy
Środkowo-Wschodniej w której przyszło mi dorastać, niemal
niedoścignionym marzeniem było posiadanie w domu telefonu, a
dzisiaj świat stanowi pod względem komunikacji globalną wioskę.
Dzięki rozwojowi technologii informatycznych i informacyjnych,
takich jak procesory, światłowody, komunikacja satelitarna,
Internet czy telefonia komórkowa, dokonała się na ziemi prawdziwie
rewolucyjna przemiana. W dziejach ludzkości można wyróżnić tylko
trzy epokowe wynalazki, które miały istotny wpływ na rozwój
komunikacji (wliczając w to transport transportu).
Pierwszym było koło. Jego wynalezienie nie było wcale taką
oczywistością, jak nam się dzisiaj wydaje, bo nie poradzili sobie
z tym Inkowie, którzy stworzyli przecież wielką cywilizację).
Minąć musiało kilka tysięcy lat, nim pojawił się wynalazek
równie rewolucyjny – maszyna mechaniczna czerpiąca ze źródła
mocy innego niż siła mięśni. Najpierw pojawiła się maszyna
parowa, potem silnik spalinowy. Od tego momentu wystarczyło już
tylko kilkanaście dziesięcioleci, by pojawiły się kolejno radio,
telewizja, satelity, komputery i Internet.
Kilkanaście dekad w porównaniu z kilkoma tysiącami to niewiele,
ale prawdziwe przyspieszenie nastąpiło z chwilą pojawiania się
układu scalonego w 1958 roku. Odtąd wystarczyło już tylko
czterdzieści lat, by komputery stały się tak powszechnym domowym
sprzętem jak lodówka. Gdy studiowałem, komputer był wielkim
urządzeniem przechowywanym za zamkniętymi drzwiami i dostępnym
tylko dla wtajemniczonych, obecnie na każdym niemal biurku spoczywa
niewielka maszyna (taka jak ta, na której piszę te słowa), której
moc obliczeniowa jest kilkaset tysiące (jeśli nie miliony) razy
większa, niż łączna moc obliczeniowa komputerów, które
kierowały lotami statków Apollo na Księżyc.
Efekt tych przemian jest niebotyczny, acz niedostrzegalny dla osób,
które się w dobie tych przemian urodziły (bo dla nich smartfon,
tablet i laptop to rzeczy, które towarzyszyły im niemal od
dzieciństwa). Z drugiej strony dla wielu osób z pokolenia mojego i
wcześniejszych, trudny do przyswojenia i niemało jest ludzi, choćby
z pokolenia naszych rodziców, którym sprawia trudność
posługiwanie się wymyślnymi telefonami komórkowymi, portalami
bankowymi. O uruchomieniu Skypa nie wspominając. Musimy im w tym
pomagać, bądź, najzwyczajniej na świcie, robić to za nich, bo
natłok nowych wynalazków jest wręcz przytłaczający, w każdej
niemal chwili pojawiają się informacje o ulepszeniach, nowych
modelach, większych prędkościach przekazu itd.
Pytanie, jakie się rodzi, od czasu gdy na świecie pojawiać się
zaczęły wynalazki, jest zawsze takie samo: czy te przemiany są
dobre czy złe? Pomagają czy przeszkadzają? Uczynią świat lepszym
czy gorszym? Jedni wskazują, że internet sprawia, iż ludzie żyć
zaczynają w wyimaginowanym świecie, że nie wychodzą z domu, nie
zawierają przyjaźni, że rozpadają się rzeczywiste więzi
międzyludzkie, że brak ruchu, choroby oczu itd., inni wychwalają
możliwość zapoznawania się z informacjami z całego świata
natychmiast po ich pojawieniu się, możliwość robienia zakupów i
załatwiana spraw bez wychodzenia z domu, nowe przestrzenie
działalności w publicznym świecie sieci społecznościowych, a to
tylko nikła część argumentów. Kto ma rację?
Większość mimo wszystko uzna jednak, że każdy wynalazek jest
dobry, a pytanie brzmi: jak ludzkość jako całość i każdy z
osobna człowiek je wykorzysta? Można dzięki wynalazkom zmienić
świat na lepsze, ale można też wykorzystać je do odebrania innym
wolności i prawa do prywatności. Można zdobyć wiedzę, podnieść
kwalifikacje i ułatwić sobie codzienne czynności, ale można
szkodzić innym, rozsiewać fałszywe informacje czy kraść hasała
bądź zgromadzone dane. Pokusy są poważne, nie tylko zresztą dla
pojedynczego użytkownika, ale chyba jeszcze silniejsze dla rządów
państw. Powszechny przekaz informacji krążący w bezimiennej
przestrzeni Internetu, to idealna okazja by podglądać, sprawdzać i
kontrolować własnych lub cudzych podwładnych. Nie oparł się tej
pokusie nawet prezydent Obama. Wierzę, że z tym problemem z czasem
ludzkość też sobie poradzi bez ograniczania dostępu do
wynalazków, choć podglądające nas wszędzie kamery, dostęp do
informacji gdzie, co i za ile kupiłem, a tym samym gdzie jestem,
bardzo mi przeszkadza i z radością przywitałbym ograniczenia praw
każdego rządu, nawet kosztem mniejszego osobistego bezpieczeństwa.
Jeśli obywatele świata woleć będą opiekę i wszechobecność
państwa od wolności, nic na to nie będzie można poradzić. Ale o
to niech się już martwi kolejne pokolenie.