Przyglądając się prasowym i telewizyjnym doniesieniom o
peregrynacjach po Polsce Pani Premier Ewy Kopacz, nie mogłem oprzeć
się wrażeniu, że odczuwam coś na kształt deja vu i nie
było to wcale przyjemne uczucie. Swego czasu, w odległej już dla
wielu przeszłości lat siedemdziesiątych, z podobnymi
„gospodarskimi” wizytami pielgrzymował po naszym kraju towarzysz
pierwszy sekretarz PZPR Edward Gierek. W zamierzeniu ówczesnych
specjalistów od propagandy (dziś nazywanych specjalistami od public
relations), miało to pomóc w ociepleniu wizerunku pierwszego
sekretarza i zapewne ten sam cel przyświeca obecnie poczynaniom Pani
Premier. Mam jednak obawy, że jak niegdyś w przypadku Gierka, tak i
obecnie zabiegi te nie powstrzymają nieuchronnie zbliżającej się
przegranej formacji Pani Premier, a jedynie nadwerężą i tak już
uszczuplony absurdalnym referendum (którego ogłoszenie miało
powstrzymać klęskę Bronisława Komorowskiego) budżet państwa.
Zresztą, nie ma co ukrywać, Pani Ewie Kopacz nie dostaje charyzmy
Donalda Tuska i jej nieporadne zabiegi budzą raczej zażenowanie niż
sympatię.
Wszystko wskazuje na to, że pomimo takich pomysłów los PO w
kolejnych wyborach jest przesądzony. Przegrana z PiS może sprawić,
że partia zaczynie się wykruszać i dzielić. W polskiej
rzeczywistości często nawet odchodzi w niebyt. Tak stało się z
Unią Wolności, choć wspierała ją do końca jak mogła „Gazeta
Wyborcza”, tak zakończył swój żywot Kongres
Liberalno-Demokratyczny i Akcja Wyborcza „Solidarność”,
pomniejszych partii nie licząc. W gruncie rzeczy, od czasu upadku
komunizmu, na polskiej scenie politycznej utrzymują się nieustanie
właściwie dwie tylko partie: postkomunistyczny Sojusz Lewicy
Demokratycznej i Polskie Stronnictwo Ludowe. Co nie znaczy, że nie
przetrwali tego burzliwego dwudziestopięciolecia politycy. Są tacy,
których lista partii jest znacznie pokaźniejsza niż lista
osiągnięć. Na przykład Pan Ryszard Czarnecki, obecny europoseł,
zasiadał już w ławach Unii Polityki Realnej, Zjednoczenia
Chrześcijańsko-Narodowego, AWS, Samoobrony, by trafić w końcu do
PiS, a nie jest to przykład odosobniony. Czasem, jak w przypadku
Radosława Sikorskiego (też nie jedynym), opłaca się radykalna
zmiana orientacji – kiedyś PiS, dziś PO. Politycy potrafią być
niezatapialni.
Dlatego Polacy zniechęceni są już do partyjniactwa i demokracji i
rozczarowani systemem. Głównie z tego powodu, że czują się
lekceważeni przez polityków, traktowani jak wyborcze pospólstwo,
do którego raz na kilka lat, przy okazji wyborów, politycy czynią
umizgi a władza sypie obietnicami bez pokrycia. A potem stają się
stadem owiec do strzyżenia, bo państwu wciąż brakuje pieniędzy.
Obalenie komunizmu miało upodmiotowić Polaków, sprawić, że
poczują się szanowani, że będą ważni dla polityków a
najważniejsi dla rządu. Bo to na ludziach skupiać się powinien
wzrok rządu i parlamentu, nie na państwie i jego strukturach. To z
perspektywy losu pojedynczego człowieka powinny być oceniane ustawy
i rozporządzenia. Państwo powstało po to, by lepiej zadbać o
swoich członków niż czyniła to plemienna grupa. Państwo nie musi
rozdawać, wystarczy, by nie odbierało.
Moje osobiste rozczarowanie obecnym stanem rzeczy jest równie
głębokie, bo od kilkunastu lat nie widzę partii, na którą
chciałbym głosować. Żadna nie spełniła moich ideowych
oczekiwań, w związku z tym od lat nie chadzam na parlamentarne
wybory. I nie mam z tego powodu żadnego poczucia winy, a zarzut, że
nie jest to postawa obywatelska, odrzucam jak zupełnie nietrafiony,
podobnie jak opinię, że ten kto nie głosuje, nie ma prawa potem
krytykować. Przeciwnie, samo powstrzymanie się od głosowania, jest
najbardziej miażdżącą krytyką polityki. To właśnie wybieranie
spośród partii, którym się nie ufa, jest nieetyczne. Jeśli mam
wybierać między dżumą i cholerą, wolę pozostać zdrowy. Dzięki
temu mam zawsze czyste sumienie, bo nie muszę się zamartwiać, że
głosowałem na partię, która szkodzi obywatelom. Co więcej, mogę
z pełną odpowiedzialnością, patrząc na jej działania,
powiedzieć tym, którzy głosowali: „A nie mówiłem, że tak
będzie?!”.
Na kolejne wybory chyba jednak pójdę i zagłosuję na ugrupowanie,
które na pewno nie zwycięży, ale mam nadzieję, że wprowadzi
nieco głosu rozsądku do Sejmu, czyli na ugrupowanie nowoczesnaPL
stworzone przez ekonomistę Ryszarda Petru. To jeszcze nie partia,
ale najbardziej zbliżone do moich poglądów na państwo i
gospodarkę ugrupowanie. Opowiada się za liberalizmem gospodarczym,
nakierowane jest na przedsiębiorców, jako najistotniejszą, bo
stwarzającą przychody i miejsca pracy grupę społeczną, głosi
ograniczenie roli państwa w ekonomii, upodmiotowienie obywateli.
Zresztą wszystko to można znaleźć tutaj https://nowoczesnapl.org
Jestem większym niż oni liberałem, ale w porównaniu z pozostałymi
partiami, to i tak ogromna różnica.