W książce „Między zieloną wyspą a dryfującą krą” Dariusz
Filar dokonał pewnego rodzaju bilansu zamknięcia, ocenił stan i
potencjał polskiej gospodarki ostatniej dekady. Wyznaczył tym
samym, chyba nieświadomie, punkt odniesienia, do którego wrócić
będzie można, gdy nadejdzie czas oceniania gospodarczych wyników
rządów PiS, bo zbieg okoliczności sprawił, że książka ukazała
się tuż przed spektakularną przegraną PO.
Wspominam o tym, bo chwilę po premierze tamtej książki (czyli
około miesiąca, co na rynku wydawniczym jest chwilą dla dzieł
tego samego pisarza), ukazała się kolejna książka Dariusza
Filara, czyli „Drugie wejrzenie”. Jedną i drugą dzieli
literacka otchłań: pierwsza jest z gatunku literatury faktu, druga
literackiej fantazji; pierwsza traktuje o ekonomii, druga o
codziennym prywatnym życiu. A jednak łączy je nie tylko osoba
autora – Ponieważ „Drugie wejrzenie” jest także swego rodzaju
rozrachunkiem z przeszłością, jej zamknięciem i rozliczeniem, a
jednocześnie rodzajem egzaminu z niełatwym teraźniejszości.
„Drugie wejrzenie” to na pierwszy rzut oka romans, ale szczególny
i nietypowy. I nie tylko dlatego, że kochankiem jest
sześćdziesięcioletni naukowiec, a kochanką o połowę młodsza
kobieta sukcesu. Raczej dlatego, że autor postawił przed bohaterem
(być może także przed sobą, jeśli bohater jest alter ego
autora) szereg pytań, na które ten udzielić musi wyczerpujących
odpowiedzi, które ocenia surowa egzaminatorka – nowoczesna i
wyzwolona bizneswomen – jego kochanka – Emilia.
Dariusz Filar, w osobie Krzysztofa (takie imię nosi jego bohater),
zmierzył się w swojej powieści z dwiema największymi zagadkami
istnienia: kobietą i współczesnym światem. I jedna i druga
zagadka nie należy do łatwych, zwłaszcza że w dobie dynamicznych
przemian stare recepty stają się bezużyteczne. A Krzysztof jest
właśnie człowiekiem starej daty i obyczajów, mężczyzną po
„pierwszym wejrzeniu”. Nadal jest bystrym i dociekliwym
obserwatorem, ale swój najważniejszy w życiu wyścig już
zakończył. „Pies wyścigowy” który rozpoczynał karierę
naukową jeszcze w latach siedemdziesiątych, jest nieco zziajany,
już nie to zdrowie i nie ta kondycja. Dotąd jego zaangażowanie we
współczesną obyczajowość i reguły towarzyskiego życia
ograniczało się do nobliwej roli wykładowcy i publicysty. Teraz,
jak zwykle przez przypadek którym była podróż pociągiem, musi
przekroczyć granicę i z obserwatora stać się uczestnikiem zmian,
które obserwował z dystansu.
Po kilkudziesięciu pierwszych stronach lektury odniosłem wrażenie,
że główną intencją autora było zmierzenie się coraz bardziej
świadomego nadchodzącej starości mężczyzny z fantazją o
przygodzie ze znacznie młodszą kobietą. Próbą odpowiedzi na
pytanie, czy nadal może być atrakcyjny dla pięknej i przebojowej
kobiety, fizycznie, intelektualnie i obyczajowo. Jej zainteresowanie
kompensuje mu upływ lat, poprawia samopoczucie i samoocenę,
udowadnia, że nadal jest mężczyzną w każdym aspekcie swojego
istnienia. Ale gdyby tylko na tym miało się skończyć, nie
pisałbym o „Drugim wejrzeniu”, by szkoda byłoby mi czasu. Na
szczęście, dla Dariusza Filara opowiadana przez niego historia
damsko-męskich relacji to tylko pretekst, by zmierzyć się z
najbardziej drażliwymi i najżywiej dyskutowanymi tematami
współczesnej Polski i świata, ot choćby: stosunkiem do wiary,
homoseksualizmu czy aborcji. Dla kochanki bohatera, Emilii, te
zagadnienia są proste, jej poglądy są zgodne z aktualną modą,
jest otwarta na zmiany i akceptuje odmienność. Inaczej jest z
Krzysztofem, ten rozdarty jest między pragnieniem utrzymania związku
nobilitującego jego poczucie męskości, a własnymi przemyśleniami,
nie zawsze zgodnymi z polityczno-towarzyską poprawnością
współczesnych elit. Ile może powiedzieć, by nie narazić związku,
co do którego nie ma złudzeń, że jest trudny i nienaturalny? Tu
nie ma łatwych pytań i prostych odpowiedzi, jest wahanie między
szczerością i uległością. Nieustanne pytanie o wierność swoim
poglądom i młodszej kobiecie, z którą związek chciałby
utrzymać. Być może świadomy jest tego, że to być może już
ostatni taki poryw serca? Męskiego serca, nieco już zmęczonego
życiem.
Jakie będą losy bohaterów, na ile różnice będą ich spajały a
na ile dzieliły, nie będę zdradzał, niech odpowiedź pozostanie w
książce. Ważne, że pies wyścigowy nadal biegnie.
I tu kończy się rzeczowa recenzja, ale nie mogę pozostawić bez
komentarz jeszcze jednego aspektu prozy Darka Filara. Odkrywam w
jego pisarstwie bliską mi wrażliwość na rzeczy zdawałoby się
mało istotne, przywiązanie do przeszłości, nutę sentymentalizm,
zamiłowanie do książek i architektury, szacunek dla ludzi. Może
to dlatego, że przyszło nam spędzić młodość na ulicach Gdyni?
A może po prostu nasze pokolenie (czy pokolenia), które
nieprzygotowane ani przez rodziców, ani przez szkołę czy uczelnię,
musiało dać sobie radę w nowej wolnorynkowej rzeczywistości,
nauczyło się szczególnego szacunku do rzeczy drobnych a pięknych?
Bez względu na to, jaka jest tego przyczyna, cieszę się, że
nasze pokolenie ma jeszcze wiele do powiedzenia i przelewa to na
papier.