środa, 30 kwietnia 2014

Samotność nie tylko w sieci

 W każdym okresie życia towarzyszą nam ludzie ważni. Ważni nie dlatego, że znani powszechnie, ale po prostu ważni dla nas. Nie chodzi o rodziców, rodzeństwo czy najbliższą rodzinę, tylko o to, co znaczą ci ludzie wokół, zupełnie niespokrewnieni. Od szkoły podstawowej, a może od przedszkola nawet, spędzamy z nimi mnóstwo czasu i wydaje nam się, że nie potrafimy bez nich żyć. A potem następuje coś, co zrywa te więzi. Rozchodzimy się, bo ktoś wybiera inną szkołę, pracę, przeprowadza się i znajduje inne grono przyjaciół.
Ten proces nie jest gwałtowny, następuje powoli. Rozchodzimy się do innych szkół czy przedsiębiorstw, ale jeszcze przez jakiś czas utrzymujemy kontakty, bo jakże to miałoby być inaczej? Byliśmy przyjaciółmi na śmierć i życie!
Ale kontakty stają się coraz rzadsze, coraz rzadziej myślimy o koleżankach, kolegach,z którymi spędzaliśmy jeszcze niedawno ogrom czasu, które. Drogi się rozchodzą, w nowym środowisku i z nowymi ludźmi czujemy się lepiej, więcej nas łączy. I nagle uświadamiamy sobie, że nie widzieliśmy się z dawnymi przyjaciółmi już od miesięcy i nasz świat wcale się nie zawalił.
Siłą rzeczy porzucamy wspomnienia z podstawówki, potem z ogólnika, wreszcie ludzi z kolejnych miejsc pracy, choć przy rozstaniu obiecujemy sobie, że nigdy się nie zapomnimy i będziemy się odwiedzać. A jednak zapominamy.
Potem, gdy nasze dzieci wyrastają, gdy nie mają już ochoty jeździć z nami na wakacje i wycieczki, pojawia się nieco pustki. Staramy się ją wypełnić lekturą książek, wizytami w kinie, zbieraniem bibelotów, czymkolwiek, byle tylko zapomnieć o tym, że w domu przestaliśmy być najważniejsi dla naszych dzieci. A za tym idzie refleksja, że i w pracy jest już inaczej, coraz więcej młodych wokół nas młodych ludzi, pełnych zapału, jaki i nam kiedyś towarzyszył, ale gdzieś z biegiem lat się zapodział. Być może jest miło i sympatycznie, ale to do nich należeć będzie przyszłość, przed nimi są te same wzruszenia, zwycięstwa i porażki, które kiedyś były naszym udziałem.

Wtedy przypominamy sobie o bardzo kiedyś dla nas ważnych ludziach z przeszłości. Zaczynamy się zastanawiać, co robią i jak im się wiedzie, chcielibyśmy się dowiedzieć więcej, ale nie zawsze, mimo wszechobecnego Internetu, udaje się ich odnaleźć. A nawet jeśli się to nam udaje, jeśli uda nam się spotkać po latach, szybko mija pierwsza euforia i ze smutkiem konstatujemy, że to już nie to samo co niegdyś i nie sposób dwa razy wejść do tej samej rzeki. Minione lata i doświadczenia sprawiły, że zbyt dużo zaczyna nas dzielić, a łączą tylko wspomnienia. To jednak za mało, by zasypać różnice w poglądach, zamiłowaniach, sposobie spędzania czasu i planach na przyszłość. I okazuje się, że chociaż być może żaden człowiek nie jest samotną wyspą, jak twierdził angielski poeta John Donne, to na pewno jest przylądkiem, który z kontynentem, czy raczej pozostałymi przylądkami, łączy bardzo wątły półwysep. Ale to nie powód do smutku, przylądki, czy skaliste, czy zielone, zawsze prezentują się najpiękniej, zwłaszcza od strony oceanu, który je otacza. A przecież, koniec końców, in mare via tua, a za oceanem zawsze czekają nowe, nieznane lądy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz