środa, 17 września 2014

Rozstanie z Donaldem

 Być może jesteśmy, przynajmniej na pewien czas, świadkami końca dominacji Donalda Tuska w polskiej polityce. Gdy siedem lat temu obejmował stanowisko premiera, uważany był, zresztą za własnym życzeniem, za liberała, zwolennika decentralizacji i ograniczania roli państwa. Po siedmiu latach sprawowania urzędu odchodzi postrzegany raczej jako socjalista i afirmant silnej władzy centralnej. Siedem lat, bez względu na to czy były tłuste (zdaniem PO), czy chude (zdaniem PiS i pozostałych partii opozycyjnych), odmieniły Tuska nie do poznania. Pytanie, które zadaję sobie nie tylko ja, ale i wielu innych Polaków, brzmi: czy to władza odmieniła Donalda Tuska, czy wcześniejsze głoszenie liberalnych poglądów było tylko swoistym politycznym kamuflażem, mającym prowadzić do zajmowania ważnego miejsca w polityce? Chyba tylko on jeden zna odpowiedź. Bez względu na to, jak było naprawdę (a wolę myśleć, że to władza zmieniła ideowca w zręcznego manipulatora) faktem jest, że Donald, którego poznałem na początku lat osiemdziesiątych, już nie istnieje. Żałuję, ale przywykłem do tego, że zmienia się i świat, i ludzie.
Platforma prawdopodobnie przegra najbliższe wybory samorządowe, a za rok także parlamentarne, ale nie sądzę, by politycy PiS po objęciu władzy cokolwiek istotnego zmienili. Mam wrażenie, że poza krytyką i patriotyczną retoryką, niewiele już w tej chwili różnią się od PO. Jarosław Kaczyński także lubi sterować wszystkim samodzielnie, a w jego ustach hasło „Polska solidarna” jest synonimem Polski socjalistycznej, w którym jedna część społeczeństwa płaci za drugą.
W gruncie rzeczy wszystkie liczące się ugrupowania kochają centralizm i odwoływanie się do patriotyzmu i ojczyzny. „Polska Jest Najważniejsza”, „Solidarna Polska”, Polska Razem”, to tylko przykłady haseł, które zamieniają się w nazwy partii. A dla mnie, proszę mi wybaczyć, nie Polska jest najważniejsza, tylko jej mieszkańcy. Bo państwo wtedy jest ważne, gdy wszystkim obywatelom, a nie odwrotnie. A służenie ludziom nie polega na obciążaniu ich kolejnymi podatkami. Dla mądrych przywódców to budżety rodzin, nie budżet państwa, powinny stanowić najważniejszy cel. A dobrzy obywatele szanują ojczyznę, bo dba o to, co kochają, a nie poucza, co powinni kochać.
Mam obawy, że rozstanie Polski z Tuskiem i Platformą jako partią rządzącą, niewiele zmieni z punktu widzenia przeciętnego jej mieszkańca, nie zlikwiduje zmory kolejek do lekarzy specjalistów i czasu oczekiwania na zabiegi, nie zwiększy dochodów polskich rodzin, ani znacząco nie zmniejszy bezrobocia. Tego nie można uczynić bez głębokiej zmiany polityki gospodarczej, a nawet wtedy nie nastąpi to od razu.

Nie ma zatem powodu się przejmować, po prostu nadal należy robić swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz