Jeśli kogoś zdziwił ten tytuł, pozostaje mi go zaprosić do
dalszej lektury, bo nie jest to pomyłka. Ale o tym potem.
Trudno byłoby nie nawiązać dzisiaj do bitwy pod Waterloo, która
miała miejsce równo 200 lat temu – 18 czerwca 1815 roku. Sama
bitwa była ostatnim aktem trwającej od piętnastu lat wojny, wojny,
która toczyła się od Lizbony po Moskwę, od Szwecji, po Włochy.
Wojny okrutnej i pochłaniającej ogromną ilość ofiar, ponieważ
ówczesna taktyka przewidywała przeprowadzanie manewrów zwartymi
formacjami, które stanowiły doskonały cel dla salw karabinowych i
artyleryjskiego ostrzału, a jej elementem była też walka wręcz z
użyciem bagnetów i szabel. Wojny, dodajmy, wyjątkowo zajadłej i w
samych żołnierzach budzącej krwawe instynkty. Do historii bitwy
pod Waterloo, o czym raczył przypomnieć Waldemar Łysiak w
rocznicowym artykule zamieszczonym w tygodniku „Do Rzeczy”,
przeszedł Dick Tomlinson, angielski piechur, który rzucił karabin,
„wyciągnął ręce ku szlachtującym się tłumom i krzyczał: –
Ludzie!... Dlaczego my zabijamy się jak zwierzęta?!... Przecież my
się nawet nie znamy!!... Ludzie!!!”.
Pomnik na polach Waterloo (źródło: Wikipedia) |
Straty poniesione przez walczące armie najprościej było policzyć,
ale to nie wszystkie ani ofiary ani skutki wojen Napoleona. Nieustane
przemarsze wojsk po zasianych polach, konfiskaty żywności i
grabieże były na porządku dziennym, a ich konsekwencją był głód
i choroby, które pochłaniały kolejne dziesiątki tysięcy ofiary,
głównie wśród dzieci i kobiet. Na wsiach nie było też rąk do
pracy, bo kolejne roczniki chłopów po obu walczących stronach,
wcielane były przymusowo do wojska. W wielu miejscach Europy,
zwłaszcza tam, gdzie toczyły się najintensywniejsze działania,
ogromne połacie ziemi leżały odłogiem i dziczały, wymierały
wsie i pustoszały miasteczka. Za klęskami głodu postępowały
zarazy, zwłaszcza tyfus zbierał największe żniwo, ale nie mniej
uciążliwa była dyzenteria. Wszystko to pochłaniało kolejne
tysiące ofiar, które w skali Europy liczyć można było każdego
roku w setki tysięcy.
A sprawcą tej gehenny był Napoleon, zakompleksiały z powodu
pochodzenia (uboga szlachta korsykańska) i postury bufon z brakiem
wyobraźni i o psychotycznych skłonnościach, aale też
niepozbawiony militarnego talentu. Potrafił być cierpliwy i
służalczy, gdy piął się w górę podczas francuskiej rewolucji,
a gdy już zdobył władzę, nie liczył się już z nikim i z
niczym. Nie interesował się niczyim losem, nie był wrażliwy na
cierpienie innych, dla niego wojna była partią szachów, której
szachownicą były europejskie państwa i państewka. Rozstawiał na
niej swoje figury: członków rodziny, uległych władców i
marszałków. Kreślił granice nowych tworów państwowych na swoją
własną modłę, nie licząc się z historycznymi podziałami,
etniczną przynależnością jej mieszkańców i budzącym się wśród
mieszczan i chłopów poczuciem przynależności narodowej. Ten brak
politycznej wyobraźni przyczynił się w końcu do jego ostatecznej
klęski.
W życiu Napoleona było wiele niechlubnych czynów i wiele
okrucieństwa. Już podczas swojej pierwszej prywatnej wojny, na jaką
wyruszył do Egiptu, najpierw bez wahania kazał rozstrzelać trzy
tysiące wziętych do niewoli jeńców, którym wcześniej
zagwarantowano życie w zamian za złożenie broni, a potem, gdy
poniósł klęskę, porzucił swoich żołnierzy i potajemnie uciekł
do Europy. Nie lepiej traktował też Polaków, najpierw Legiony
Dąbrowskiego walczące pod jego rozkazami we Włoszech wysłał na
Haiti, by tłumili bunt niewolników, potem przez dziesięć lat
traktował ich jak źródło dobrego, bo walczącej za ojczyznę,
mięsa armatniego, a z traktowanego z bałwochwalczą czcią przez
Polaków, a utworzonego dla doraźnych celów i całkowicie uległego
woli Napoleona Księstwa Warszawskiego bezlitośnie wysysał
pieniądze i rekruta, nie dając w zasadzie nic w zamian.
Pomnik Bitwy Nardów pod Lipskiem (źródło: Wikipedia) |
Jakim sposobem taki maluczki człowiek, stał się tak wielką legendą? Skąd cześć, jaką otaczają go nie tylko Francuzi, ale i Polacy? Jego legendę budowało dziesiątki mniejszego i większego formatu wieszczów i pisarzy, na czele których stał mistrz nad mistrze – Adam Mickiewicz. Sączy się też ona ze szkolnych podręczników nieco bezrefleksyjnie, przynajmniej wtedy, gdy ja się z nich uczyłem. Wiem, bo żyłem nią otoczony a pierwsze zdziwienie przyszło, gdy odwiedziłem, jeszcze za czasów NRD, pola przegranej przez Napoleona wielkiej bitwy pod Lipskiem. Podczas zwiedzania monumentalnego Pomnika Bitwy Narodów z głośnika popłynęły zaskakujące wówczas mnie informacje, w których Napoleon Bonaparte określany był mianem agresora, a jego przeciwnicy, armie Rosji, Austrii, Prus i Szwecji, jako obrońcy pokoju. To skłoniło mnie do przyjrzenia się postaci Bonaparte i jego dziejom dokładniej, co całkowicie, mimo nieustających wysiłków jego apologetów, w tym współcześnie najbardziej mu oddanego Waldemara Łysiaka, zmieniło mój do niego stosunek.
A jednak megaloman Napoleon, któremu marzyło się być większym
wodzem od Aleksandra, pozostanie jedną z najlepiej rozpoznawalnych
postaci historii ludzkości. Jego czciciele wychwalać będą jego
zalety takie jak zamiłowanie do badań naukowych i koncepcję prawa
cywilnego, a nade wszystko wojskowy geniusz. Arthur Wellesley,
bardziej znany jako książę Wellington, wszedł do historii tylko z
tego powodu, że pokonał Napoleona, a nie z powodu swych innych
zasług. Tak bitwa pod Waterloo w gruncie rzeczy okazała się mimo
wszystko ostatnim zwycięstwem Napoleon – takie paradoksy mają
czasem miejsce w dziejach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz