poniedziałek, 1 czerwca 2015

Krajobraz po (drugiej) bitwie

 Przegrana Bronisława Komorowskiego w prezydenckich wyborach nie wynika z nagłego wzrostu miłości do PiS a ze spadku zaufania do PO i rozpadu ich dotychczasowego elektoratu na mniejsze grupy. Paweł Kukiz i Ryszard Petru ich przejęli znaczną część, kto wie, czy nawet nie połowę. Liderzy Platformy za mocno wzięli sobie do serca stare urzędnicze powiedzenie: „Rzecz nie w działaniu a w sprawozdaniu”. Przez kilka ostatnich lat trudno było nie odnieść wrażenia, że w uprawianiu propagandy sukcesu i pokazywaniu, jak Polska świetnie się rozwija, czerpała swoje wzorce z epoki Edwarda Gierka. I tak jak wtedy, przez kilka lat się udawało i podobnie jak wtedy komunistyczni specjaliści, tak teraz spin-doktorzy wyglądali na bardzo zaskoczonych, że mechanizm przestał działać. A w gruncie rzeczy wystarczyło, by wyborcy zadali sobie pytanie: skoro jet tak dobrze Polsce, to dlaczego mi się nie poprawia? Nowe drogi i stadiony nie przekładają się na dostatniejsze życie. Polacy chcą, by ktoś pomyślał także o nich, nie tylko o Polsce. Chociaż młodzi ludzie są w stanie skutecznie konkurować ze swoimi zachodnimi rówieśnikami, nie chcą wyjeżdżać za pracą, woleliby pracować w Polsce i zarabiać jak ich znajomi z Niemiec czy Wielkiej Brytanii.
Postawa młodych, dobrze wykształconych Polaków daleka jest od roszczeniowej, oni nie chcą niczego dostać za nic, chcą tylko szansy, by mogli wykorzystać to, czego się nauczyli i co docenić potrafią pracodawcy, których nie stać jednak na płacenie im tyle, ile płacą firmy zza zachodniej granicy. Po pierwsze dlatego, że większość czasu zarządy polskich spółek muszą poświęcać na borykanie się z urzędniczym państwem, gdzie nikt nie docenia ich roli, po drugie dlatego, że zaspokajać muszą podatkami i odpisami na ZUS nienasycone państwo, w którym podatki wciąż wzrastają pomimo powracających obietnic o ich obniżaniu. Tu już nie chodzi o to, by dostać dwieście złotych podwyżki, ale by dostać tyle, by żyć na poziomie równym rówieśnikom z Zachodu. I ci młodzi ludzie mają rację, są tego warci! A poza tym chcą zmiany politycznej warty, nowych twarzy, nowej szansy.
Nie mam złudzeń, jeśli w najbliższych wyborach parlamentarnych wygra PiS, sytuacja Polaków wiele się nie zmieni, bo PiS jest lewicowo-społeczny, tyle że bardziej chrześcijański i narodowy. A miejsc pracy i wzrostu zarobków nie zapewnią nowe pomniki dawnej chwały i dawnych tragedii, nawet jeśli staną na Krakowskim Przedmieściu. Zresztą wszystko wskazuje na to, że PiS, nawet jeśli zwycięży w biegu po parlamentarne fotele, nie będzie w stanie rządzić w pojedynkę. Nawet koalicji nie będzie łatwo zmontować. Ugrupowanie Pawła Kukiza, które ma szansę na dobry wynik, to twór raczej efemeryczny i nie wróżę mu istnienia dłuższego niż jedna kadencja, tym bardziej, że jak dotąd nie podjęto w nim dyskusji o istnych dla kraju zmianach – wprowadzenie jednomandatowych okręgów, czego by o nich nie myśleć, niczego nie załatwi. Obawiam się, że szybko podzielą zwolenników Kukiza poglądy na naprawdę ważne elementy programu: konstytucję, prawo podatkowe i wysokość podatkowych stawek, reformę ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, gospodarczą wolność i rolę w państwie urzędów skarbowych. A to tylko kilka spraw, na które trzeba będzie wyrazić opinię. Paweł Kukiz zdaje sobie z tego sprawę, dlatego jak na razie nie wypowiada się na ten temat, zamykając wszystko w ogólnikach o potrzebie zmian.
Bardziej wyrazista zdaje się być niedawno powołana Nowoczesna Polska Ryszarda Petru, która ma szansę przyciągnąć do siebie zwolenników liberalnej gospodarki, w tym dużą część przedsiębiorców, głównie tych najliczniejszych, czyli małych i średnich. Jest nadzieja, że jej założyciel zdecyduje się przekształcić dotychczasowe stowarzyszenie w polityczną partię i skutecznie konkurować z dotychczasowym układem politycznej sceny.

Tak czy inaczej, nie ma sensu zbytnio się tym emocjonować, doświadczenie pokazuje, że obietnice, nawet te padające z ust najbardziej eleganckich polityków, mają ten brzydki zwyczaj, że obietnicami pozostają. Czas pokaże, czy coś się zmieni, ale nadzieję trzeba mieć zawsze. A na razie po prostu trzeba robić swoje, bo Polska to taki kraj, który nie rządem stoi, a ludźmi, którzy wbrew wszystkim i wszystkiemu robią swoje. I nadal wierzą, że kiedyś coś się zmieni na lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz