wtorek, 22 września 2015

Ostatni dzień lata

 Ostatni dzień lata – te słowa przywołują cień nostalgii i nieco smutku. Nieodwracalnie odchodzi w przeszłość kolejna słoneczna pora roku, kolejny zestaw wspomnień z minionych wydarzeń, latem zazwyczaj najciekawszych, bo wakacyjnych, a poza tym, co tu ukrywać, w naszym klimacie odchodzą też ciepłe i pogodne dni. Nadchodzi nieuchronnie druga połowa roku, jesień i zima. Z biegiem dni ubierać będziemy się coraz cieplej, skrobać szyby w samochodzie coraz częściej i z rosnącą tęsknotą wyczekiwać kolejnej wiosny, przeglądając na ekranie komputera bądź w albumie (coraz rzadziej) wspomnienia z minionych wakacji, a przy okazji planując kolejne.
I tak to właśnie jest w każdym życiu, bez względu na to, ile ono liczy sobie lat i jakiej jest płci, towarzyszą mu zawsze te dwa nieustanne uczucia: oczekiwanie i tęsknota.
Od dziecka na coś niecierpliwie czekamy i za czymś tęsknimy, nawet jeśli to ma być upragniony koniec lekcji czy, bardziej odległy, roku szkolnego. Nadzieja zawsze chowa się za horyzontem czasu bądź przestrzeni, zawsze jest przed nami, przywołuje i czeka. Kto wie, może już za kilka godzin, a może miesięcy zdołamy do niej dotrzeć? I, co najbardziej zadziwiające, nawet jeśli się ziści, gdy ma się to, czego się zapragnęło, nagle okazuje się, że jak feniks z popiołu odradza się, tyle że w innym niż poprzednio przebraniu. Bo nadzieja jest właśnie jak lato, trwa zbyt krótko, by się nią w pełni nacieszyć, gdy się ziści, i potem trzeba znowu czekać na następną.
Wszyscy tak bardzo lubimy lato, że mierzymy nim upływ czasu. Mawiamy: „minęły dwa bądź trzy lata”, albo „to będzie miało miejsce za trzy lata”, nie za trzy zimy, nie jesienie, nie wiosny nawet, ale „lata”, bo to one się liczą. Lato zamyka rok, zalicza go do czasu przeszłego aż do nadejścia kolejnej wiosny.
Metaforycznie opisał to Tadeusz Konwicki filmem „Ostatni dzień lata” – wraz z coraz szybciej zachodzącym słońcem dwoje bohaterów stara się w ostatniej chwili zatrzymać odchodzący czas kończącego się lata. Ociągają się z zejściem z plaży, szukają ostatniej szansy na miłość, na kolejne niezapomniane wspomnienie. On jest młody i zapalczywy, każda taka chwila jest dla niego nowością, to on namawia, oddaje się i prosi. Ona jest starsza i doświadczona, przeżyła więcej, zna zagrożenia, nie ulega łatwo nastojom, ale w końcu i ona się poddaje, akceptuje tę ostatnią chwilę, by zachować ją we wspomnieniach do końca życia.
Zachód słońca nad Kanałem Augustowskim, © Marek H. Kotlarz
Lata bywają rożne, podczas tego ostatniego niewiele miałem dni wolnych i prawdziwie wakacyjnych, a i tak już jawi mi się w pamięci wspaniale. I nie dlatego, że było wyjątkowo ciepłe i słoneczne. Po prostu było  i to wystarczy. Już mam ochotę wspominać dni spędzone na północnym Podlasiu, Litwie czy kilka dni na rodzinnej mazowieckiej prowincji, gdzie w dzieciństwie spędzałem dużą część wakacji. Znów mam co wspominać i za czym tęsknić w pięknym przecież nawet zimą Trójmieście.
To nic, że przede mną trudne miesiące, po nich nadejdzie kolejny rok, kolejna wiosna. I jak zawsze wierzę, że spełnią się pokładane w niej nadzieje. Bo, jak śpiewał Marek Grechuta, „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz