Przedziwną i niezwykłą legendą obrosła Konstytucja 3 Maja w
zbiorowej świadomości Polaków, stając się symbolem wolności i i
demokracji, choć w istocie swojej była właśnie czymś zupełnie
przeciwnym, gdyż nie tylko wolność ograniczała, ale i oddawała
władzę królewską w ręce niemieckiej dynastii (a dokładniej
saskiej od Fryderyka Augusta poczynając), która przejąć miała
władzę po śmierci Stanisława Augusta. Nie dość na tym, saskiej
dynastii zapewniała wieczystą władzy królewskiej nad Polską
dziedziczność. Znoszono zatem istniejącą od 1573 roku obieralność
(elekcję) królów Polski, co było widomym przykładem odstąpienia
od zasad demokracji.
Źródło: Wikipedia |
W Wikipedii
można wyczytać: „Powszechnie
przyjmuje się, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i
drugą na świecie (po
konstytucji
amerykańskiej z
1787
r.)
nowoczesną, spisaną konstytucją”. Na czym zatem polega
nowoczesność tej i amerykańskiej konstytucji, skoro jedna
zasadniczo rożni się od drugiej? Konstytucja amerykańska
wprowadzała demokrację w każdym aspekcie, trzeciomajowa
przeciwnie, od demokracji uciekała, bo polskie elity tamtych czasów
przekonane były, że ratunkiem dla kraju jest odejście od
obieralności w wyborach głównego władcy.
A
jakby tego było mało, przypomnieć należy, że konstytucja
trzeciomajowa była nietolerancyjna. W pierwszym artykule, przyjmując
dzisiejszą terminologię, oznajmiała: „Religią
narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka
ze wszystkimi jej prawami; przejście od wiary panującej do
jakiegokolwiek wyznania jest zabronione pod karami apostazji”.
Co
zatem się stało, że tak bardzo bliska jest wszystkim partiom i
ludziom, zwolennikom rządzących i opozycji, ten dokument sprzed
ponad 200 lat? Jedynym wyjaśnieniem zdaje się być fakt, że
większość ludzi po prostu nie zna jej treści, a jedynie
przyklaskuje powielanym w środkach przekazu i podręcznikach
sformułowaniom typu: „wielka konstytucja”, „zniesienie liberum
veto”, „pierwsza w Europie” i tak dalej.
Kierujemy
się obiegowymi stwierdzeniami, zakorzenionymi poglądami
przekazywanymi przez innych i nie staramy się ich weryfikować. Nie
świadczy to o nas najlepiej, bez zastrzeżeń wierzymy opiniom
autorytetów, zamiast sprawdzać, czy są prawdziwe.
Nie
znaczy to, by Konstytucja 3 Maja nie była wartościowym dokonaniem,
jednak jej wartości szukać należy nie tam, gdzie dzisiaj próbuje
się je wskazywać. Jej wielkość polega właśnie na sztuce
rezygnacji z własnych uprawnień elit i szlachty na rzecz skutecznie
sprawowanej władzy, odejściu od demokracji na rzecz silnej władzy
wykonawczej (wtedy jeszcze w osobie króla), a przy tym dziedzicznej,
a nie jak dotąd obieranej przez szlachtę. Takie rozwiązanie
zapewniało jej ciągłość, a przy tym niezależność od nastrojów
społecznych.
Konstytucja
wówczas napisana ma jeszcze jedną wielką zaletę, o której
zapomniano pisząc obecnie w Polsce obowiązującą, czyli powoływała
senat nie w wyborach (znów odstępstwo od demokracji) ale złożony
„z biskupów, wojewodów, kasztelanów i ministrów pod
prezydencyją króla”. Ten sposób stanowienia Izby Senatorskiej
miał trzy niepodważalne zalety: pozwalał senatorom patrzeć na
uchwalane dokumenty z perspektywy własnych doświadczeń w
sprawowaniu urzędów i bez konieczności przypodchlebiania się
wyborcom; uodparniał je na zmiany nastrojów społecznych, gdy w
sejmu większość zdobywało opozycyjne dotąd stronnictwo, a co za
tym idzie zapewniał ciągłość działania urzędów.
Konstytucja
3 Maja w zasadzie nie została nigdy wypróbowana w działaniu, nie
było więc okazji przyjrzeć się jej słabościom, więc stała się
mitem, piękną przypowieścią o pięknym ustroju, który mógłby
zapanować. Ale świętując tradycję jej ustanowienia nie można
też zapominać, że właśnie jej uchwalenie stało się przyczyną
jej upadku i ostatniego etapu zaborów, który całkowicie pozbawił
Polskę niepodległości. Bo o jednym wówczas zapomniano, tak jak i
dzisiaj się zapomina, o kompromisie z opozycją, która stanęła w
obronie poprzedniego ustroju, zmiany uważając za despotyczne.
Seweryn Rzewuski napisał o tym akcie, że:
„kajdany
nasze są zawsze kajdanami, a włożone ręką obcą lub domową
równie ciężą”. Srogą Polska zapłaciła cenę za manipulację,
jakiej dopuszczono się przy uchwalaniu ustawy zasadniczej (w
zasadzie dokonano tego przez zamach stanu, przyspieszając dzień
uchwalenia, by nie zdążyli przybyć posłowie sprzeciwiający się
jej treści). Zasiano wiatr i w rezultacie zebrano burzę, co
nieuchronni nasuwa skojarzenia z ze współczesnością, a ściślej
działaniami poprzedniego sejmu, który zmieniał ustawę o Trybunale
Konstytucyjnym na swoją modłę, a dziś protestuje, gdy obecna
większość postępuje tak samo (nie rozstrzygam tu słuszności
zmian, a jedynie przypominam działania). Tamta pierwsza Polska
konstytucja przypominać powinna, że tylko kompromis może uchronić
przed kłopotami i zapewnić powodzenie, co wziąć powinni sobie do
serca wszyscy politycy, bez względu na wyznawane poglądy. Ale
obawiam się, że w te opinii jestem odosobniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz