wtorek, 3 maja 2016

Blaski i cienie Konstytucji 3 Maja

 Przedziwną i niezwykłą legendą obrosła Konstytucja 3 Maja w zbiorowej świadomości Polaków, stając się symbolem wolności i i demokracji, choć w istocie swojej była właśnie czymś zupełnie przeciwnym, gdyż nie tylko wolność ograniczała, ale i oddawała władzę królewską w ręce niemieckiej dynastii (a dokładniej saskiej od Fryderyka Augusta poczynając), która przejąć miała władzę po śmierci Stanisława Augusta. Nie dość na tym, saskiej dynastii zapewniała wieczystą władzy królewskiej nad Polską dziedziczność. Znoszono zatem istniejącą od 1573 roku obieralność (elekcję) królów Polski, co było widomym przykładem odstąpienia od zasad demokracji.
Źródło: Wikipedia
W Wikipedii można wyczytać: Powszechnie przyjmuje się, że Konstytucja 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po konstytucji amerykańskiej z 1787 r.) nowoczesną, spisaną konstytucją”. Na czym zatem polega nowoczesność tej i amerykańskiej konstytucji, skoro jedna zasadniczo rożni się od drugiej? Konstytucja amerykańska wprowadzała demokrację w każdym aspekcie, trzeciomajowa przeciwnie, od demokracji uciekała, bo polskie elity tamtych czasów przekonane były, że ratunkiem dla kraju jest odejście od obieralności w wyborach głównego władcy.
A jakby tego było mało, przypomnieć należy, że konstytucja trzeciomajowa była nietolerancyjna. W pierwszym artykule, przyjmując dzisiejszą terminologię, oznajmiała: „Religią narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka ze wszystkimi jej prawami; przejście od wiary panującej do jakiegokolwiek wyznania jest zabronione pod karami apostazji”.
Co zatem się stało, że tak bardzo bliska jest wszystkim partiom i ludziom, zwolennikom rządzących i opozycji, ten dokument sprzed ponad 200 lat? Jedynym wyjaśnieniem zdaje się być fakt, że większość ludzi po prostu nie zna jej treści, a jedynie przyklaskuje powielanym w środkach przekazu i podręcznikach sformułowaniom typu: „wielka konstytucja”, „zniesienie liberum veto”, „pierwsza w Europie” i tak dalej.
Kierujemy się obiegowymi stwierdzeniami, zakorzenionymi poglądami przekazywanymi przez innych i nie staramy się ich weryfikować. Nie świadczy to o nas najlepiej, bez zastrzeżeń wierzymy opiniom autorytetów, zamiast sprawdzać, czy są prawdziwe.
Nie znaczy to, by Konstytucja 3 Maja nie była wartościowym dokonaniem, jednak jej wartości szukać należy nie tam, gdzie dzisiaj próbuje się je wskazywać. Jej wielkość polega właśnie na sztuce rezygnacji z własnych uprawnień elit i szlachty na rzecz skutecznie sprawowanej władzy, odejściu od demokracji na rzecz silnej władzy wykonawczej (wtedy jeszcze w osobie króla), a przy tym dziedzicznej, a nie jak dotąd obieranej przez szlachtę. Takie rozwiązanie zapewniało jej ciągłość, a przy tym niezależność od nastrojów społecznych.
Konstytucja wówczas napisana ma jeszcze jedną wielką zaletę, o której zapomniano pisząc obecnie w Polsce obowiązującą, czyli powoływała senat nie w wyborach (znów odstępstwo od demokracji) ale złożony „z biskupów, wojewodów, kasztelanów i ministrów pod prezydencyją króla”. Ten sposób stanowienia Izby Senatorskiej miał trzy niepodważalne zalety: pozwalał senatorom patrzeć na uchwalane dokumenty z perspektywy własnych doświadczeń w sprawowaniu urzędów i bez konieczności przypodchlebiania się wyborcom; uodparniał je na zmiany nastrojów społecznych, gdy w sejmu większość zdobywało opozycyjne dotąd stronnictwo, a co za tym idzie zapewniał ciągłość działania urzędów.
Konstytucja 3 Maja w zasadzie nie została nigdy wypróbowana w działaniu, nie było więc okazji przyjrzeć się jej słabościom, więc stała się mitem, piękną przypowieścią o pięknym ustroju, który mógłby zapanować. Ale świętując tradycję jej ustanowienia nie można też zapominać, że właśnie jej uchwalenie stało się przyczyną jej upadku i ostatniego etapu zaborów, który całkowicie pozbawił Polskę niepodległości. Bo o jednym wówczas zapomniano, tak jak i dzisiaj się zapomina, o kompromisie z opozycją, która stanęła w obronie poprzedniego ustroju, zmiany uważając za despotyczne. Seweryn Rzewuski napisał o tym akcie, że: „kajdany nasze są zawsze kajdanami, a włożone ręką obcą lub domową równie ciężą”. Srogą Polska zapłaciła cenę za manipulację, jakiej dopuszczono się przy uchwalaniu ustawy zasadniczej (w zasadzie dokonano tego przez zamach stanu, przyspieszając dzień uchwalenia, by nie zdążyli przybyć posłowie sprzeciwiający się jej treści). Zasiano wiatr i w rezultacie zebrano burzę, co nieuchronni nasuwa skojarzenia z ze współczesnością, a ściślej działaniami poprzedniego sejmu, który zmieniał ustawę o Trybunale Konstytucyjnym na swoją modłę, a dziś protestuje, gdy obecna większość postępuje tak samo (nie rozstrzygam tu słuszności zmian, a jedynie przypominam działania). Tamta pierwsza Polska konstytucja przypominać powinna, że tylko kompromis może uchronić przed kłopotami i zapewnić powodzenie, co wziąć powinni sobie do serca wszyscy politycy, bez względu na wyznawane poglądy. Ale obawiam się, że w te opinii jestem odosobniony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz