Płyń z tonącymi, Lars Mytting, Wyd: Smak Słowa, 2016 |
Płyń z tnącymi to przyzwoita pod względem literackim powieść, a to
w dzisiejszych czasach rzecz raczej wyjątkowa i tym samym godna uznania. Nie
jest to książka wybitna, ale po prostu dobra.
Pomijając kilka uwag, jakie miałbym do polszczyzny przekładu (a to
przecież nie wina autora), nie mam jej wiele do zarzucenia. To prawda, wszystko
to już było: śmierć bliskiej bohaterowi osoby, pozostawione przezeń rzeczy rozpoczynające
zagadkę, rodzinna tajemnica z przeszłości, odległe kraje, dramaty wojny, cenne
dziedzictwo które trzeba odnaleźć; ale nawet jeśli było, to wcale nie oznacza,
że powieść musi być mniej interesująca, zwłaszcza że fabuła snuje się w
egzotycznych dla nas Polaków, surowych krajobrazach Norwegii i Szetlandów, i
mniej egzotycznych, acz zawsze interesujących rejonach Francji. Bohater jest sympatyczny
i niewydumany, a opowiadana historia zakorzeniona w dobrze udokumentowanej
przeszłości. Jeśli miałbym już stawiać zarzuty, to te o niezaspokojonych
własnych oczekiwaniach, które autor najwyraźniej uznał za nieistotne, jak
choćby temat dziadka, który wsparł swego czasu ruch kolaborującego z Hitlerem
Vitkuna Quislinga i walczył na froncie wschodnim po stronie Niemców. To rzadko w
literaturze beletrystycznej poruszany epizod z historii Norwegii i byłem ciekaw
przyczyn czy okoliczności takiej decyzji podjętej w przeszłości przez jedną z
istotnych postaci opowieści, niestety, ciekawość nie została zaspokojona.
Podsumowując, polecam, bo tak się
kiedyś pisywało interesujące i zapewniające dobrą rozrywkę książki. Wszystko u Larsa Myttinga dozowane jest z umiarem, tak
jak w prawdziwym życiu: miłość, namiętność, rozterki, podróże, przygoda i
codzienność. Ale też uczciwie uprzedzam, że trzeba się wciągnąć by poczuć
klimat opowieści, co poszukującym wartkiej od pierwszego zdania akcji, może
sprawić pewną trudność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz