Ci, którzy czytali powieść „Rok 1984”
na pewno przypominają sobie, że w wizji jego autora, George’a Orwella, świat
podzielony był na trzy zmieniające sojusze obozy: Oceanię, Eurazję i Wschodnią
Azję. Do Oceanii należały Ameryka i Wielka Brytania, Eurazję kontynentalne
Europa i Azja. Podział ten, gdy czytałem przed laty tę książkę, wydawał się
mocno nietrafiony – aż do dzisiaj. Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii
Europejskiej i ostatnie dystansujące się od Unii Europejskiej wypowiedzi
Donalda Trumpa, przy jednoczesnym jego wsparciu dla Brexitu, zaczynają
zaskakująco bliską czynić wizję Orwella z 1948 roku (wówczas powstała książka).
Wydaje się już tylko kwestią czasu zbliżenie Wielkiej Brytanii i Stanów
Zjednoczonych w opozycji do kontynentalnej Europy, wydaje się też prawdopodobne
ponowne zbliżenie tejże Europy z Rosją, w świetle wspólnych interesów
gospodarczych, takich choćby jak rurociąg Nord Stream.
G. Orwell, Źródło: Wikipedia |
Chociaż na razie taki rozkład sił się wydaje
się odległy, ale równie odległy wydawał się w roku 1988 rozpad Związku
Radzieckiego i Zjednoczenie Niemiec, więc warto się zastanowić, a przynajmniej
uczynić to powinni politycy, co oznaczałby dla Polski. Bez wątpienia niesie ze
sobą umocnienie Niemiec w roli hegemona Unii Europejskiej, z Francją w sojuszu
(po zwycięstwie z prezydenckim wyścigu Macrona). Ziszcza się tym samym zły sen
Margaret Thatcher, czyli powrót Sacrum
Romanum Imperium Nationis Germanicæ (Świętego Cesarstwa Rzymskiego
Narodu Niemieckiego, choć teraz bardziej „europejskiego” niż „rzymskiego”) otoczonego mniej czy bardziej posłusznymi wasalami.
Dobrze to czy źle? Na to pytanie nikt nie zna
odpowiedzi, a euroentuzjaści i eurosceptycy oceniają to z innej perspektywy,
więc inne wyciągają wnioski. Tak czy inaczej Polska do ulubieńców cesarzowej
Angeli nie należy (i należeć nie będzie), bez względu na to, kto w Warszawie
dzierży ster władzy. Rzecz jasna, Angela Merkel chętniej podejmowała
u siebie (i podejmować by chciała w przyszłości) Donalda Tuska, Bronisława
Komorowskiego i Ewę Kopacz, niż Andrzeja Dudę, Beatę Szydło czy (zwłaszcza)
Jarosława Kaczyńskiego. Inaczej mówiąc, woli wasali podzielających jej
wyobrażenie zjednoczonej Europy (w opinii eurosceptyków – wasali uległych), niż
sprzeciwiających się płynącym z Brukseli (a może z Berlina?) pomysłom. Na postawione
wcześniej pytanie, ja przynajmniej, nie ośmielę się udzieli odpowiedzi, bo
obecnie żadna z proponowanych przez polityków polskich dróg ku przyszłości mnie
osobiście nie odpowiada.
Może zresztą nie należy się z
prognozami za bardzo spieszyć? Najbliższe miesiące tego roku, w tym przede
wszystkim wyniki wyborów w Wielkiej Brytanii i Niemczech (choć nie tylko) zaważą,
czy cień Orwella zaciąży nad Europą i światem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz