Bodaj w 2007 roku Donald Tusk obejmując władzę w Polsce
zapowiedział, że pod jego rządami już niedługo do kraju powracać
zaczną nasi rodacy, bo w Polsce bardziej będzie się opłacało
pracować i zarabiać. Jak bardzo ta prognoza rozmija się z
rzeczywistością, nikogo nie trzeba przekonywać, bo chyba nie ma w
Polsce rodziny, w której ktoś nie przebywa a granicą lub nie
rozważał takiego rozwiązania własnych problemów. Wobec rosnących
obciążeń podatkowych i odebrania Polakom zaoszczędzonych już
pieniędzy (vide OFE), wyjazd z kraju jest jeszcze bardziej kuszący
i uzasadniony, niż kilka lat temu, a rodzice z mojego pokolenia,
którzy doprowadzili ćwierć wieku bez mała temu do upadku
komunizmu, przyzwyczaili już się do tego, że widują dzieci kilka
razy do roku. Co gorsza, obserwując sytuację materialną swojego
potomstwa, często żałują, że dwie czy trzy dekady temu nie
zdecydowali się sami na ten krok.
Do wyjazdu na Zachód młodych ludzi już się zdążyliśmy
przyzwyczaić, jednak w ostatnich latach zarysował się i nasila
kolejny trend – z kraju zaczynają się wynosić także polskie
przedsiębiorstwa, a co szczególne bolesne, również te, które
mają polskie korzenie, i które wyrosły na gruncie przemian
mających miejsce po 1989 roku, a ich dorobkiem są dobrze kojarzone,
również poza granicami, polskie marki. Przykłady? 70% udziałów
firmy Polsat (m.in. TV i telefonia komórkowa) pozostaje w posiadaniu
cypryjskich przedsiębiorstw; na niższe podatki płacone za granicą
skusiły się też m.in. takie firmy jak „Avans”, „Perła
Browary Lubuskie” czy „Komputronik”, ale poza tymi trzema
wymienionymi jest ich setki, jeśli nie tysiące. W grudniu
ubiegłego roku dołączyła do nich LPP, znana z takich marek jak
„Rerservd”, „Cropp”, „House” czy „Mohito”.
Polscy przedsiębiorcy rejestrują swoje przedsiębiorstwa nie tylko
na Cyprze, wybierają też Czechy, Słowację, Anglię lub Litwę.
Niektórzy oburzeni są takimi decyzjami, ale przedsiębiorstwo, to
przede wszystkim rachunek ekonomiczny decydujący o dalszym rozwoju,
poziomie inwestycji, zatrudnieniu, a niekiedy nawet o istnieniu bądź
likwidacji biznesu. Kraj, który nie stwarza przedsiębiorcom
warunków do rozwoju, a w przypadku Polski, nawet karze za
przedsiębiorczość (czego, między innymi, znamiennym przykładem
jest Roman Kluska, założyciel i twórca „Optimusa” i „Onetu”
oraz „Prodoksu”, dwukrotnie oskarżony o wyłudzanie podatków i
dwukrotnie uniewinniony przez sądy), musi się liczyć z ucieczką
nie tylko ludzi, ale i przedsiębiorstw.
Państwo, które jest przekonane, że jest ważniejsze od obywateli,
i które traktuje ich jedynie jako „owieczki do strzyżenia”,
niewielkie ma szanse na rozwój. Nigdy nie będzie gospodarczym
liderem, a jedynie (do czasu) konsumentem europejskich pieniędzy.
Czeka nas już ostatnie transza dostaw z budżetu europejskiego. A co
potem? Ze swojej strony proponuję, by nasz rząd też wyprowadził
się na Cypr (lub jeszcze dalej, np. na Madagaskar) i nie
przeszkadzał przedsiębiorcom i Polakom zarabiać na siebie i na
kraj. Dawne pejoratywne porzekadło: „Nierządem Polska stoi”,
proponowałbym zmienić na niosące więcej nadziei: „Nie rządem
Polska stoi”. Bo gdyby nie zaradność polskich przedsiębiorców i
obywateli, nasze państwo już dawno skazane byłoby na upadek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz