niedziela, 19 stycznia 2014

Lubię poezję

 Co lubię? Na przykład poezję, choć to dziś podobno niemodne. A może już modne? Czasem nie nadążam za tym, co jest trendy.
Lubię poezję bo... To chyba raczej temat na maturalne wypracowanie. A tak w życiu, to po prostu nie nie wiem, dlaczego coś lubię i wcale mi na tym nie zależy by wiedzieć, choć psychologia tłumaczy, że zawsze jest jakiś powód. Psychologię też lubię, ale niech sama sobie tłumaczy, dlaczego. Lubię psychologię, acz nie zawsze jej dowierzam, choćby dlatego, że znam szereg psychologów, którzy innym z przekonaniem tłumaczą, jak mają żyć i co im dolega, a ze swoim życiem nie potrafią sobie nijak poradzić, choć tacy są mądrzy. Bo psychologia nie jest uniwersalna, jest tylko uśrednieniem zachowań, swego rodzaju rachunkiem prawdopodobieństwa ludzkiej duszy.
A poezja to kwintesencja uniwersalności, choć nie zawsze musi być miła i sympatyczna, powiedziałbym raczej, że powinna być poruszająca. Tylko czym jest poezja?
Literaturoznawcy i na to na pewno mają odpowiedzi, ale nie zamierzam ich zgłębiać. Dla mnie poezja to zestaw zdań zawierających to, co normalny człowiek zawarłby na wielu stronach opisu, a i wtedy często bezskutecznie. Poezja, to esencja treści, przywołująca nie tyle fakty, co skojarzenia, które się z nimi wiążą, ale tylko te, które wywołują emocje.
Poeci pisząc, wyrażają uczucia. Zamykają setki wydarzeń w krótkim zwartym tekście, do tego stopnia uniwersalnym, że wszyscy w obliczu pojedynczej, choć przecież innej dla każdego z nas sytuacji, utożsamiamy się z ich słowami. A co jeszcze bardziej istotne, potrafią znaleźć klucz do przemieniania prostoty w piękno a chwil tragicznych w refleksję nad życiem – bez patosu, za to z głębokim poczuciem identyfikacji z wszystkimi, którzy przeżywali to samo.
Dlatego często uciekam w wiersze. Banalna na pozór opowieść o domowym kocie, pod piórem Szymborskiej, zamienia się w poezję: „Umrzeć – tego nie robi się kotu, bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu”. Zachwyt nad łąką opowiadany w kilku słowach skreślonych przez Dickinson, niesie teść zrozumiałą na każdym lądzie i w każdym kraju: „By prerię stworzyć, jedną pszczołę i koniczynę wziąć wystarczy...”. Smutek po odejściu innych na zawsze, nawet gdy nie byli najbliżsi, w kilkunastu zdaniach opisał ks. Twardowski. „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą, zostaną po nich buty i telefon głuchy...”.

Proste słowa, a wycyzelowane jak dzieło sztuki. Bo tak zebrane, w istocie są dziełem sztuki. Dlatego lubię poezję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz