Choć każde rozstanie jest smutne, zwłaszcza że nie lubimy zmian,
czasami nie tylko trzeba się pożegnać, ale i wyciągnąć z tego
właściwe wnioski. Decyzja Brytyjczyków o opuszczeniu Unii
Europejskiej nie jest końcem nowoczesnej Europy, ale (mam nadzieję)
będzie początkiem końca takiej Unii, jaką dotąd budowano: bardzo
zbiurokratyzowanej i scentralizowanej, z instytucjami roszczącymi
sobie prawo do decydowania o wszystkich wewnętrznych regulacjach
krajów członkowskich. Narody Wielkiej Brytanii jako pierwsze
oświadczyły, że nie chcą należeć do takiego europejskiego
superpaństwa, co wcale nie znaczy, że nie opowiadają się za
wolnym rynkiem i otwartością granic dla mieszkańców Europy. Ale
ich decyzja to sprzeciw wobec wizji Europy wyznawanej przez Angelę
Merkel, Jeana-Claudea Junckera czy Donalda Tuska.
Co ciekawe, przyczyną tych niespodziewanych geopolitycznych
turbulencji stał się David Cameron, polityk udający konserwatystę,
który dla wzmocnienia swojej pozycji w Partii Konserwatywnej (a
poniekąd i w UE) oraz dla pozyskania wsparcia niezadowolonych
rodaków, otworzył tę puszkę Pandory, a teraz jest zdziwiony, że
bawienie się zapałkami (zwłaszcza przez dzieci) może wywołać
pożar.
Zostawmy jednak na razie przywódców i entuzjastów (takiej jak
dotąd) UE, ciekawsze mogą być bowiem niespodziewane konsekwencje
wczorajszego referendum. Ot, choćby takie, jak rozpad Wielkiej
Brytanii – skoro uznała za stosowne porzucić związek państw
zwanych Unią, to konsekwentnie nie powinna mieć nic przeciwko
wystąpieniu z brytyjskiej wspólnoty któregoś z jej narodów, na
przykład Irlandii Północnej. Nie dość na tym, skoro złamane
zostało tabu opuszczania brukselskiego salonu, może się ono stać
modne wśród pozostałych państw, wśród których znaleźć się
może Francję a nawet Szwecja. Wiele innych państw także wolałby
widzieć się w sytuacji Szwajcarii, którą wiążą z UE traktaty
znoszące wszystkie ograniczenia handlu i pracy, ale która nie jest
członkiem Unii.
Co do jednego nie mam wątpliwości, Europa będzie istnieć,
brytyjskie wyspy nie oddalą się od kontynentu i żadne z państw
nie zmieni swojego położenia. Najistotniejsze, by ta lekcja
uświadomiła politykom, że ich dotychczasowe decyzje nie podobają
się wyborcom. A szok i niedowierzanie europejskich urzędników jest
bez wątpienia bezcennym darem. Unia musi stać się mniej
apodyktyczna, szanująca różnice, bardziej otwarta na prawo do
własnego zdania jej członków. Dla Europy Brexit powinien być
szansą, nie zwiastunem rozwiewania się marzeń o wspólnocie
narodów i otwieraniu granic.
A co z nami, zwykłymi mieszkańcami Polski? Ano, wyjazdy za
zachodnią granicę będą droższe, wzrosną też ceny wielu
artykułów sprowadzanych zza granicy. Przyjemniej na jakiś czas. I
to jest naprawdę smutne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz