Mam
problem, czy zacząć od człowieka, czy jego dzieła? Dzieła, bo „Szkice piórkiem” to w wydaniu
papierowym licząca sobie ponad pięćset stron książka – wiem to z internetowych
opisów, bo przeczytałem ją w wydaniu elektronicznym. Powtórnie, ten pierwszy
miał miejsce w latach osiemdziesiątych, gdy dziennik Andrzeja Bobkowskiego ukazał
się w kraju w drugim obiegu. Już wtedy byłem pod ogromnym wrażeniem, choć
wydanie było kieszonkowe, dwutomowe, drukowane maleńką czcionką na offsecie.
Nie przeszkodziło to książce oczarować mnie od pierwszej niemal strony, bo ta
pierwsza część będąca zapisem podróży rowerem po południowych rejonach
Francji podczas toczącej się gdzieś na północy kraju wojny to jeden z
najbardziej urokliwych fragmentów tego dziennika. Niemal całość stanowi dobrą
literaturę, choć są i fragmenty słabsze czy wręcz niepotrzebne, ale to przecież
musi się zdarzyć podczas czterech lat prowadzenia zapisków. Bobkowski pisał o
tym, co widział i o czym myślał, a przez kilkadziesiąt miesięcy nie sposób być
nieustanie u szczytu formy, czasem potrzeba oddechu i rozrywki. Całość jest
jednak niezwykła, zapiski z życia we Francji pod niemiecką okupacją jest tak
dalece różna od znanych Polakom wydarzeń z okupacji ich kraju, że czasem trudno
uwierzyć, że tak to mogło wyglądać. Najbardziej uderzające są kończące dziennik
zapiski z sierpnia 1944 roku, wyzwalany przez Aliantów Paryż w zestawieniu z wykrwawiającą
się w powstaniu Warszawą.
Wydawnictwo CiS, 2010 |
Tyle na temat książki, więcej nie
muszę pisać, bo uczynił to w swoim doskonałym a zamieszczonym w charakterze
posłowia eseju Roman Zimand. Jest tam dokładnie wszystko, co sam mógłbym i chciałbym
napisać, więc nie będę się powtarzał, jest nawet ubolewanie nad faktem, że
pisarstwo i postać Andrzeja Bobkowskiego tak słabo są znane. Dodam tylko, że
podczas lektury zapisków Bobkowskiego miałem wrażenie, jakby autor wypowiadał
moje myśli – ten sam pobożny niemal stosunek do wolności, pochwała indywidualizmu,
niechęć do mających uszczęśliwiać całą ludzkość białych, brunatnych, czerwonych
i wszelkich innych kolorów ideologii, do wymyślających je inżynierów dusz i
magików szczęścia, do superpaństw i super rozwiązań. Bobkowski opuścił Europę i
przeniósł się do Gwatemali, bo nie potrafił się w niej odnaleźć, nie akceptował
zmian, jakie po wojnie w niej zachodziły. Tam też zmarł, zbyt wcześnie,
zapomniany, choć na szczęście nie przez wszystkich.
Jeszcze tylko wyjaśnienie, skąd
tytuł tej notatki. Otóż sam autor w jednym z wpisów wspomina, że być może nada
właśnie taki tytuł swojemu dziennikowi, jeśli kiedyś go wyda. Zdecydował się jednak
na „Szkice Piórkiem”, choć ten pierwszy pomysł wydaje się idealnie pasować do
czasów okupacji Francji, które tak wnikliwie opisuje. Polskie, legalne wydanie z
2010 roku było miłą niespodzianką, choć niemal niezauważoną, przynajmniej przeze
mnie. Może kiedyś pojawią się kolejne wydania: jego książki, opowiadania i szkice?
Chciałbym kiedyś zobaczyć zebrane je w jednym pięknym zestawie pism zebranych,
jak działa innych polskich pisarzy. Choć Bobkowski pisarzem sensu stricte nie
był. Pisarzem tylko bywał, ale za to jakim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz