Dziś,
występujące dotąd gościnnie sikory bogatki (tak sądzę, ale jeszcze sfotografuję
i sprawdzę, dominuje jednak u nich kolor żółty), zaszczyciły moje karmiki kilkoma
gromadnymi wizytami. Jest ich w stadzie cztery i by je zachęcić do częstszych
wizyt, wywiesiłem im kulkę, to taki oferowany w sklepach zoologicznych zestaw
nasion umieszczonych w kuli tłuszczu.
Kowalik, autor: © MHK |
Wróble
są bardzo nieufne, gdy tylko przy karmniku pojawia się coś nowego, starają się
trzymać dystans i nieco trwa oswajanie się z nową sytuacją, tak jest i teraz po
wywieszeniu kuli. Oblegały górny, mały karmnik, przy którym się nic nie
zmieniło, stopniowo próbując przysiadać przy większym, a potem zaraz odlatywać.
Ale po kilku godzinach te bardziej odważne już sięgały po ziarenka. Kowaliki
mniej na takie zmiany zwracają uwagę, ale zwyczajowo nie przesiadują za długo w
karmniku, chwytają ziarenko i wylatują skonsumować je gdzieś indziej.
Sikorki
już się dzisiaj nie pojawiły, ale będę z niecierpliwością czekał, czy kula im
zasmakuje.
Skończyłem
„Ulicę Nadbrzeżną” (nie pamiętam, czy pisałem, że zakupiłem kilka książek
Steinbecka po lekturze Geerta Maka), muszę teraz nieco odetchnąć od tego autora,
więc wziąłem się za Hamptona Sidesa „Krew i burza. Historia z Dzikiego Zachodu”.
Jak widać przy Ameryce pozostaję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz